Rakietowa „Narew” za 60 mld złotych ostudzi Władimira Putina

Po prawie siedmiu latach przygotowań MON sposobi się do budowy przeciwlotniczej zapory – wartego 60 mld zł systemu obrony powietrznej. To największa dotąd inwestycja armii, za której wykonanie odpowiada Polska Grupa Zbrojeniowa.

Publikacja: 06.01.2022 21:00

Rakietowa „Narew” za 60 mld złotych ostudzi Władimira Putina

Foto: PAP/DPA

W decydującą fazę wchodzą właśnie rozstrzygnięcia, kto dostarczy precyzyjne pociski dla tarczy powietrznej krótkiego zasięgu. Faworytem wydaje się brytyjski koncern MBDA, w grze są oczywiście także Amerykanie (producent patriotów – Raytheon Technologies). Ponieważ w kraju nie produkujemy precyzyjnie kierowanych przeciwlotniczych rakiet, program „Narew" zakłada pozyskanie potrzebnych technologii od zagranicznego dostawcy. Rodzimej zbrojeniówce bardzo zależało na przejęciu odpowiedzialności za ogromną, skomplikowaną i rozłożoną na lata inwestycję. W zeszłym roku, po serii umów z MON, klamka zapadła. Armia za pięć lat będzie mogła postawić PGZ do raportu i powiedzieć – sprawdzam.

Czytaj więcej

Sky Sabre z pociskami CAMM na pierwszych posterunkach Royal Artillery

Do słabej państwowej zbrojeniówki zaczyna docierać, że wojsko oczekuje nie tylko skutecznego systemu obrony powietrznej krótkiego zasięgu, ale także nowych trwałych kompetencji w spółkach – zwłaszcza w dziedzinie techniki rakietowej.

Prezes PGZ Sebastian Chwałek nie ma wątpliwości, że „Narew" to największy i chyba najkosztowniejszy po wojnie jednostkowy program obronny, który zabezpieczy kraj przed wrogimi atakami z powietrza. – Budujemy tarczę powietrzną komplementarną dla systemu przeciwrakietowego „Wisła", ale skalą „Narew" z pewnością zdominuje przyszłe pole walki – podkreśla szef zbrojeniowej grupy.

Po co nam przeciwlotnicza broń krótkiego zasięgu? Zdaniem ekspertów pilnie potrzebujemy odpornego na ataki rakietowego parasola, który będzie mógł obronić m.in. strategiczne baterie Patriot, zgrupowania wojsk, polowe składy materiałów bojowych i sprzętu w tzw. strefie rażenia atakujących samolotów, śmigłowców i bojowych dronów nieprzyjaciela. – W obliczu obecnych zagrożeń tylko szczelna, wielowarstwowa, zintegrowana obrona powietrzna, w której swoją rolę mają do odegrania trudne do zniszczenia mobilne baterie taktycznych rakiet krótkiego zasięgu, ma sens – przekonuje od dawna Marek Borejko, specjalista od bojowych systemów rakietowych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej.

Czytaj więcej

Pociski CAMM dla uzbroją Narew?

Kilka lat temu, gdy eksperci MON analizowali rynek precyzyjnej broni z myślą o orężu dla „Narwi", zgłosiło się kilkunastu potencjalnych dostawców, w tym wszystkie liczące się koncerny rakietowe. Dziś na placu boju pozostały europejska grupa MBDA UK z systemem CAMM-ER i norweski Kongsberg Defence & Aerospace z systemem NASAMS z amerykańskimi pociskami ziemia-powietrze AIM-120 AMRAAM (producent: Raytheon Missiles & Defense). Są one dobrze znane naszym pilotom, bo stanowią broń pokładową wielozadaniowych samolotów F-16. – NASAMS już stoi na przeciwlotniczych posterunkach w 12 krajach, w tym 6 z NATO. Jest orężem ery cyfrowej, o otwartej architekturze, co oznacza, że może współdziałać z innymi systemami, np. zakupionym przez Polskę systemem Patriot. Poza tym jesteśmy w stanie dostarczyć pierwsze zestawy NASAMS w ciągu 26 miesięcy – twierdzi amerykańsko-norweski producent.

Ale brytyjskim rakietowcom z MBDA, którzy rozwijają system CAMM-ER, też nie brak argumentów. – Nasze wyrzutnie są w stanie współdziałać z towarzyszącymi patriotom nowymi systemami dowodzenia IBCS – przekonuje James Price, wiceprezes MBDA na Europę. I kusi MON współpracą technologiczną i inwestycjami. – MBDA wspiera ambicje Polski dotyczące pozyskania skutecznego systemu przeciwlotniczego, który w całości zostanie wyprodukowany w kraju – mówi Price. – Dzięki bliskiej współpracy z PGZ oraz wsparciu rządu Wielkiej Brytanii oferujemy bezprecedensowy transfer technologii, umożliwiający wytwarzanie rakiet w Polsce, przez Polaków, a także samodzielne wykorzystywanie systemu – zachwala europejską ofertę wiceprezes MBDA.

O tym, że Brytyjczycy są znacznie bardziej przekonujący w swych obietnicach dotyczących przemysłowej współpracy, mogą świadczyć wpisy szefa polskiego MON w mediach społecznościowych. Po niedawnym spotkaniu Mariusza Błaszczaka z brytyjskim sekretarzem obrony Benem Wallace'em na mazurskim poligonie w Bemowie Piskim polski minister napisał na Twitterze: „Inspektorat Uzbrojenia rekomendował w pierwszej kolejności do rozmów pocisk CAMM do systemu „Narew".

Czy to oznacza, że decyzje w sprawie wyboru „efektora" dla przyszłej tarczy powietrznej krótkiego zasięgu zostały już przesądzone?

Czytaj więcej

Armia wchodzi do „Narwi”

W decydującą fazę wchodzą właśnie rozstrzygnięcia, kto dostarczy precyzyjne pociski dla tarczy powietrznej krótkiego zasięgu. Faworytem wydaje się brytyjski koncern MBDA, w grze są oczywiście także Amerykanie (producent patriotów – Raytheon Technologies). Ponieważ w kraju nie produkujemy precyzyjnie kierowanych przeciwlotniczych rakiet, program „Narew" zakłada pozyskanie potrzebnych technologii od zagranicznego dostawcy. Rodzimej zbrojeniówce bardzo zależało na przejęciu odpowiedzialności za ogromną, skomplikowaną i rozłożoną na lata inwestycję. W zeszłym roku, po serii umów z MON, klamka zapadła. Armia za pięć lat będzie mogła postawić PGZ do raportu i powiedzieć – sprawdzam.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Czego boją się polscy przedsiębiorcy? Już nie niestabilności politycznej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Biznes
Coraz więcej Rosji na Węgrzech. Gazprom jest głównym sponsorem Ferencváros
Biznes
Wielka debata o przyszłości lasów. Ekolodzy i Lasy Państwowe przy jednym stole
Biznes
Diesel, benzyna, hybryda? Te samochody Polacy kupują najczęściej
Biznes
Konsument jeszcze nie czuje swej siły w ESG