To jedyna konkretna reforma, której rząd może sam dokonać. Prezydent weta użyć nie może, a paraliż parlamentarny procesu nie zatrzyma. By jednak tego dokonać w sposób przejrzysty, korzystny dla Polski, a przede wszystkim szybki, konieczne są profesjonalne kadry. Inwestorzy, prawnicy czy analitycy, którzy będą badać finanse spółek, muszą po drugiej stronie spotkać się z fachowcami. Ich praca także będzie miała przełożenie na wyceny spółek, a więc również na skalę wpływów do budżetu.
Premier i minister skarbu zapowiadali, że w spółkach z większościowym udziałem Skarbu Państwa pojawią się najlepsi ludzie z rynku. Przedstawiciele Skarbu Państwa zapowiadali, że wszyscy członkowie rad nadzorczych spółek państwowych będą wybierani w konkursie i będą mieli zdane stosowne egzaminy.
W praktyce nie udało się jednak tego zrealizować. W kilku dużych koncernach udało się pozyskać niezłych menedżerów do zarządów i rad nadzorczych. Jednak w ich spółkach córkach egzaminy nie są potrzebne, a rady nadzorcze to często wyłącznie źródło dodatkowego zarobku dla „zaprzyjaźnionych”.
Czy uda się więc coś o wiele bardziej istotnego dla długoterminowych interesów państwa, czyli wielki program prywatyzacji, skoro na takim poziomie sukcesów brakuje?
[ramka][b][link=http://blog.rp.pl/kurasz/2009/12/18/profesjonalizm-i-prywatyzacja/]Skomentuj[/link][/b][/ramka]