Pamiętam też prasowe komentarze na wieść, że jeden czy drugi klub piłkarski chce się wybrać na wyjazdowy mecz bynajmniej nie autobusem. Powariowali? – pytali komentatorzy, a między wersami czuć było nuty zawiści. Te czasy się skończyły. Polska powoli skraca dystans dzielący ją od świata, w którym przemieszczanie się za pomocą samolotów jest codziennym banałem – takim samym jak zmywarka w kuchni czy dostęp do Internetu. Według prognoz w 2008 roku polskie porty lotnicze obsłużą 24 miliony pasażerów, o 4 miliony więcej niż w ubiegłym. To bardzo dobre informacje, zwłaszcza że wyniki portów lotniczych to nie tylko efekt rozwoju tanich linii, ale i ciężkiej pracy wykonywanej przez władze lotnisk.
Gwałtownym rozwojem polskiego rynku lotniczego powinniśmy się jednak cieszyć w samotności. Wystarczy porównać nasze osiągnięcia z czeskimi. W 2006 r. na jednego Czecha przypadało statystycznie 1,2 odprawionego pasażera. Polska, ze wskaźnikiem 0,52, jest pewnie na szarym końcu Europy. Jeszcze nie jesteśmy tematem dla zawistnych komentatorów.