Inwestycje redukujące emisje dwutlenku węgla, tzw. projekty wspólnych wdrożeń, stają się coraz bardziej popularne. Idea jest prosta: w zamian za technologie zmniejszające emisję gazów cieplarnianych inwestor dostaje od państwa certyfikaty (ERU) odpowiadające uzyskanej redukcji CO2. Nierzadko wartość uprawnień jest tak duża, że inwestycja szybko się zwraca.
Na wspólnych wdrożeniach zarobić chce Skotan, Jastrzębska Spółka Węglowa czy Zakłady Azotowe Puławy. Ale kolejnym przedsiębiorstwom może być już znacznie trudniej uzyskać akceptację Ministerstwa Środowiska, które zamierza zdecydowanie ograniczyć rozdawanie praw ERU. – Kryteria uznawania inwestycji za wspólne wdrożenia zostaną zaostrzone. Najważniejszym kryterium będzie transfer nowoczesnych technologii – zapowiada Mikołaj Budzanowski, dyrektor Departamentu Zmian Klimatu w MŚ.
Do ub. roku przedsiębiorstwa zainwestowały 260 mln zł w takie projekty. Jeszcze rok temu na liście wspólnych wdrożeń znajdowało się ok. 30 inwestycji, z czego większość dopiero czekała na akceptację resortu. Ale teraz lista oczekujących jest dwukrotnie dłuższa, bo ceny za dwutlenek węgla na rynkach światowych poszły w górę.
Zdaniem analityków Polska wprowadziła zbyt liberalne zasady uznawania wspólnych wdrożeń. W efekcie każda farma wiatrowa, która i tak zarabia na sprzedaży drogiej, zielonej energii, mogła liczyć jeszcze na dodatkowe zyski ze sprzedaży praw ERU. Nowe kryteria oceny dotkną przede wszystkim farmy wiatrowe, ale też projekty zagospodarowywania metanu – takie jakie realizuje np. Jastrzębska Spółka Węglowa i składowiska odpadów wychwytujące biogaz.
Nie wszystkie furtki zostaną jednak zamknięte. Wykreśleniem z listy nie są zagrożone np. inwestycje zmniejszające zanieczyszczenie podtlenkiem azotu.