- Mnie wszystko jedno jakie stanowisko wobec gazowego konfliktu zajmie Unia Europejska - przyznał politolog ukraiński Witalij Bała komentując sytuację dla rosyjskich mediów.
I przypomniał, że „Kiedy Ukraina próbowała, w sposób poniżający dla swoich obywateli, stukać do drzwi wspólnoty europejskiej i prosić - weźcie nas, zachowanie Unii, było, mówić łagodnie - nieadekwatne. Świadczy o tym chociażby fakt, że Europa odłożyła podpisanie z nami umowy stowarzyszeniowej”.
Zdaniem ukraińskiego politologa „Rosja trochę przestraszyła Europę”. - Jeżeli więc nasza dyplomacja dobrze to rozegra, to Europa może zająć neutralno-pozytywny stosunek do Ukrainy, nie wstępują w otwarty konflikt z Rosją. Unia może udzielić Ukrainie poparcie, bez obrażania Rosji. Nie uważam by Unia chciała zmusić Ukrainę do podpisania umów, które zrujnują naszą gospodarkę i spowodują poważny spadek pozycji państwa w świecie”.
Wiaczesław Kniażnickij doradca ds. energetyki w misji Ukrainy przy UE nazwał fantazjami cenę 450 dol./1000 m3, której za gaz żąda od Ukrainy Gazprom: „Tych fantazji nie można brać serio. Rosja powołuje się na przywiązanie cen gazu do cen ropy, więc nie wiadomo skąd tak wysoka cena za gaz. Ukraina bardzo pragmatycznie podchodzi do problemu, a Rosja do tego nie jest przyzwyczajona. Po pierwsze Rosjanie zderzyli się z normalną sytuacją, gdy jeden chce kupić, a drugi sprzedać. I przy tym zawsze trzeba znaleźć kompromis. Dyktat jest tu niemożliwy”.
Ekspert dodał, że w obecnym konflikcie nie chodzi o cenę gazu dla Ukrainy i innych krajów, ale o kwestię jego zastąpienia.