Kwota rozliczeń dokonywanych w Polsce litewskimi kartami kredytowymi wzrosła o 80 proc. – podała w czwartek litewska gazeta „Verslo Żinios”. Skok spowodowany jest masowymi zakupami Litwinów w naszym kraju. Odpływ klientów mocno uderzył w tamtejsze placówki handlowe.
– Najtrudniejsza sytuacja jest na południu Litwy – w Mariampolu, Druskiennikach, Alytus – miastach, z których bardzo blisko do Polski. Tam nasze sklepy mają obroty nawet o 35 – 40 proc. niższe. W całym handlu obroty spadły o ok. jedną trzecią – tłumaczy w rozmowie z „Rz” Marius Busiłas, dyrektor wykonawczy Stowarzyszenia Przedsiębiorstw Handlowych Litwy. Organizacja skupia 60 firm handlu detalicznego, których obrót (8 mld litów) stanowi 60 proc. obrotu litewskiego handlu.
Zainteresowanie Litwinów polskimi towarami rośnie lawinowo od początku roku, gdy na Litwie zaczął obowiązywać 19-proc. VAT na żywność. Do tego dochodzi wysoka inflacja (ponad 10 proc.), sztywne powiązanie kursu lita z euro i słaby złoty.
Według banku SEB w styczniu i lutym na Litwie pięciokrotnie (rok do roku) wzrósł popyt na polską walutę. – W niektórych bankach Wilna trudno kupić złotówki. A ponieważ u nas nie ma kantorów, więc w bankach tworzą się kolejki. Niektóre litewskie produkty spożywcze są już dwa razy droższe od polskich. Ludzie chętnie kupują polskie wyroby mięsne, masło, pieczywo, konserwy – wylicza Barbara Sosno, dziennikarka Radia Znad Wilii w Wilnie.
– Mam rodzinę w Łozdziejach i oni stale jeżdżą na zakupy do Polski, bo niedaleko. O tym, gdzie chcemy kupować, decyduje teraz wolny rynek i otwarte granice. Jeżeli nasi handlowcy chcą konkurować z polskimi, to muszą oferować niższe ceny za tę samą jakość – mówi Laura Dabulyte z Litewskiego Instytutu Wolnego Rynku.