Rzecznik Merza. Napisał biografię Merkel, a w niej o jej polskich korzeniach

Stefan Kornelius wiele lat pracował w liberalno-lewicowej gazecie. Teraz jest rzecznikiem prasowym konserwatywnego kanclerza Friedricha Merza.

Publikacja: 30.05.2025 22:45

Stefan Kornelius i Angela Merkel w Bundestagu, fotografia z 6 maja 2025 r.

Stefan Kornelius i Angela Merkel w Bundestagu, fotografia z 6 maja 2025 r.

Foto: PAP/EPA/CLEMENS BILAN

Stefan Kornelius, rocznik 1965, był dziennikarzem przez niemal cztery dekady. Pierwsze poważne stanowisko w liberalno-lewicowej „Süddeutsche Zeitung” objął w 1993 roku - został korespondentem tego monachijskiego dziennika w Bonn, ówczesnym centrum niemieckiej polityki. Potem był korespondentem tej gazety w Waszyngtonie oraz szefem działów najpierw zagranicznego, a potem - jeszcze w tym roku - krajowego. 

Od paru tygodni jest rzecznikiem nowego rządu federalnego, podlega bezpośrednio kanclerzowi Friedrichowi Merzowi, szefowi chadeckiej CDU, który po latach władzy Angeli Merkel przesunął tę partię na prawo. Merz jest konserwatywny, Merkel była centrowa, a Kornelius pracował w gazecie dalekiej od konserwatyzmu.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?

Jego wybór na rzecznika oraz przyjęcie przez niego takiej propozycji niektórych dziwi, choć trzeba dodać, że rząd jest koalicyjny, jest w nim także socjaldemokratyczna SPD, a obóz chadecki uzupełnia jeszcze bawarska CSU. Te dwie partie nominowały jednak zastępców rzecznika prasowego rządu, jego zaś - CDU. 

O czym w autoryzowanej biografii kanclerz Angeli Merkel pisał Stefan Kornelius?

Kornelius musiał się i wcześniej cieszyć zaufaniem CDU, bo napisał ponad dekadę temu biografię długoletniej szefowej tej partii Angeli Merkel, a jak podkreślono zwłaszcza w anglojęzycznym tłumaczeniu, to biografia autoryzowana. Pozyskanie zaufania i Friedricha Merza może zaskakiwać. Stosunki kanclerz Merkel z aspirującym do wysokich stanowisk Merzem były złe, wygrała z nim rywalizację i na lata wypchnęła go z partii.

Stefan Kornelius

Stefan Kornelius

Foto: PAP/EPA/CLEMENS BILAN

W tej biografii, której polskie wydanie z 2013 roku nosi tytuł „Pani kanclerz. Angela Merkel” (przełożyła Ewelina Twardoch), Kornelius nagłośnił informację o polskich korzeniach szefowej niemieckiego rządu. Mimo że w czasie, gdy ukazała się biografia, Merkel kończyła już drugą kadencję kanclerską, prawie nikt nie wiedział, że jej dziadek po mieczu pochodził z Poznania i nazywał się Ludwig Kaźmierczak. Takie nazwisko nosił też do czwartego roku życia ojciec Angeli – Horst. W 1930 roku Kaźmierczakowie, mieszkający w Berlinie, stali się Kasnerami. Kasner to nazwisko panieńskie byłej kanclerz Niemiec. 

Książka Korneliusa skłoniła polskich dziennikarzy do poszukiwań. Dziennikarz poznańskiego oddziału „Gazety Wyborczej” Piotr Bojarski ujawnił, że dziadek Angeli Merkel służył w polskiej armii generała Józefa Hallera, sformowanej w 1917 roku we Francji. Sugerował, że mógł walczyć nie tylko z bolszewikami, ale także z Niemcami. 

Pod wpływem Stefana Korneliusa zająłem się sprawą i ja. Okazało się, że o polskich korzeniach nic nie wiedzieli chemicy kwantowi Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, których odwiedzała w latach 80., gdy była pracownikiem naukowym enerdowskiego instytutu chemii fizycznej i nie myślała o polityce. 

Czytaj więcej

Wspomnienia Merkel: Prostolinijność Donalda Tuska, staropolska grzeczność Lecha Kaczyńskiego

Gdy w 2007 roku, podczas pierwszej kadencji na urzędzie kanclerskim, składała wizytę w Warszawie, wygłosiła wykład pełen polskich odniesień („Solidarność”, Mickiewicz, Skłodowska-Curie, Wajda). Ale o polskich przodkach nie wspomniała. Nie było też o tym mowy podczas odbytego po wykładzie na UW spotkania z polskimi kolegami z naukowych czasów. 

Wzorem dla Angeli Merkel była Maria Skłodowska-Curie

Nie jest jasne, dlaczego do opinii publicznej wiele lat nie przedarła się informacja o polskich korzeniach kanclerz Niemiec. Przeoczono jej wystąpienie z 1995 roku w Hamburgu, gdy była ministrem środowiska, ochrony przyrody i bezpieczeństwa nuklearnego w ostatnim rządzie Helmuta Kohla. Było to na Kirchentagu - wielkim, odbywającym się co dwa lata zgromadzeniu niemieckich ewangelików.

Miała tam wykład o wzorach swojego życia, którego tekst czytałem ćwierć wieku później. Jednym ze wzorów była dla niej Maria Skłodowska-Curie (nazwana Marie Curie). - Wiele osiągnęła w dziedzinach nauki, które są i mi bliskie, chemii i fizyce, ale i w życiu społecznym – tłumaczyła Merkel. Zainteresowała się nią także dlatego, że Marie Curie pochodziła z Polski. 

Czytaj więcej

Mur berliński padł, a Angela Merkel przyjechała do Polski

- A jeden z moich dziadków też pochodził z Polski - mówiła - nie podając nazwiska czy innych szczegółów - w 1995 roku, ale nikt tego wówczas nie podchwycił. 

Przed kamerami o polskim przodku („mój pradziadek był Polakiem”) kanclerz Merkel powiedziała w 2020 roku na spotkaniu o nazwie Szczyt Integracyjny Rządu Federalnego i w kontekście integracji właśnie. Mnie nikt nie pyta, czy jestem zintegrowana, a czarnych wciąż pytają - mówiła szefowa niemieckiego rządu, wspominając czarnego aktora, skarżącego się, że on w telewizji dostaje zawsze role przestępców, a chciałby zagrać burmistrza. - I to jest uzasadnione życzenie - dodała.

Dziennikarze, które przeszli na drugą stronę, czyli do polityki, którą wcześniej komentowali

Wracamy do Stefana Korneliusa, który kilkanaście lat temu nagłośnił sprawę polskich korzeni Merkel. Przedstawiając się na portalu X jako nowy rzecznik, napisał, że jego zadaniem jest to, aby przekazy od rządu były „przejrzyste i uczciwe”. Komunikacja, którą prowadzi rząd, „musi wyjaśniać i czasem promować kompromisy polityczne, bez których nasza demokracja nie może funkcjonować”.

Przejście wieloletniego dziennikarza na drugą stronę, czyli do polityki, którą wcześniej opisywał i komentował, wciąż budzi nieco emocji w Niemczech, ale nie jest wcale rzadkie. Co ciekawe zdarzało się nawet, że dziennikarz stawał się rzecznikiem, a potem wracał do mediów. Tak było z rzecznikiem prasowym dzisiaj bardzo krytykowanego za życie na koszt Kremla byłego socjaldemokratycznego kanclerza Gerharda Schrödera. Béla Anda przed podjęciem pracy w rządzie Schrödera (był jego rzecznikiem w latach 2002-2005) pracował w tabloidzie „Bild”. A po przygodzie z polityką do niego wrócił. Doszedł nawet do stanowiska zastępcy redaktora naczelnego. Jest to szczególnie interesujący przypadek, bo „Bild”, największa gazeta koncernu Axel Springer, jest daleki od socjaldemokracji i lewicowości. 

Czytaj więcej

Haszczyński: Merkel. 16 lat minęło prawie jak jeden dzień

Stefan Kornelius, rocznik 1965, był dziennikarzem przez niemal cztery dekady. Pierwsze poważne stanowisko w liberalno-lewicowej „Süddeutsche Zeitung” objął w 1993 roku - został korespondentem tego monachijskiego dziennika w Bonn, ówczesnym centrum niemieckiej polityki. Potem był korespondentem tej gazety w Waszyngtonie oraz szefem działów najpierw zagranicznego, a potem - jeszcze w tym roku - krajowego. 

Od paru tygodni jest rzecznikiem nowego rządu federalnego, podlega bezpośrednio kanclerzowi Friedrichowi Merzowi, szefowi chadeckiej CDU, który po latach władzy Angeli Merkel przesunął tę partię na prawo. Merz jest konserwatywny, Merkel była centrowa, a Kornelius pracował w gazecie dalekiej od konserwatyzmu.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Tajny raport MAEA. Iran zwiększył produkcję wzbogaconego uranu
Materiał Promocyjny
VI Krajowe Dni Pola Bratoszewice 2025
Polityka
Wojna handlowa Donalda Trumpa z całym światem. Sprawa oprze się o Sąd Najwyższy?
Polityka
Japonia: Kolejny polityk wywołuje oburzenie wypowiedzią o ryżu
Polityka
USA będą „agresywnie” anulować wizy chińskich studentów
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Polityka
Elon Musk odchodzi z administracji Donalda Trumpa
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont