To skutek przeniesienia połączeń międzywojewódzkich do PKP InterCity. Dawały one prawie 70 proc. przychodów ze sprzedaży biletów. PKP Przewozy Regionalne zdecydowała się więc na częściowe odbudowanie takich relacji.
Już są pociągi z Warszawy do Białegostoku i Poznania oraz z Krakowa do Wrocławia, Rzeszowa i Przemyśla. Kolejne pojawić się mają niebawem. W sumie będzie ich 50. Bilety tańsze o co najmniej 10 zł. Czas przejazdu dłuższy od pociągów pospiesznych. Nie sądzę jednak, by przeszkadzało to pasażerom. Tak jak nie przeszkadzał im uruchomiony cztery lata temu przez Koleje Mazowieckie Pociąg Słoneczny do Trójmiasta. Cena 22,5 zł za bilet sprawiała, że pasażerowie walili drzwiami i oknami. Wtedy, tak jak teraz, pojawiały się głosy o nieuczciwej konkurencji. Twierdzono, że skoro spółka jest dotowana przez marszałka województwa, powinna jeździć tylko po jego terenie.
Dziś słyszymy, że oferta PKP PR to dezorganizacja rynku. A słowo „regionalne” oznacza, że jej pociągi nie mają prawa łączyć kilku województw. Dziwne, bo w licencji spółki nie ma takich obostrzeń, no i kiedy właścicielem były PKP, nikomu takie relacje nie przeszkadzały. Nagle kolej zaczęła się przejmować pasażerami, że będą mieli gorszy komfort w pociągach PKP PR. Ale i mniejszą cenę. Więc pozwólmy im dokonać wyboru, bo na tym polega rynek.
Zgodnie z rządową „Strategią dla transportu kolejowego do roku 2013” „docelowo, przy rozwiniętym rynku, na wykonywanie tego rodzaju przewozów (międzywojewódzkich i międzynarodowych) minister transportu będzie ogłaszał konkursy”. Oczywiście to kwestia otwarta, kiedy uznamy rynek za rozwinięty, ale namawiam resort do przyspieszenia. Nie może przecież być tak, że to marszałkowie będą większymi prymusami w wypełnianiu zapisów dokumentu rządowego niż resort infrastruktury.
Samorządy wojewódzkie dopłacają do przewozów regionalnych. Do dalekobieżnych mogą, ale nie muszą. Szefostwo PKP PR mówi: dopóki nie uzyskamy zgody na finansowanie, nie będziemy uruchamiać nowych pociągów. Słusznie, bo spółka na skutek „profesjonalnie” zaprogramowanej reformy znowu zaczyna generować deficyt. Nie można go więc powiększać. Dziwne tylko, że najpierw uruchamia się pociągi, a dopiero potem zastanawia nad ich sfinansowaniem przez województwa, nie wykluczając likwidacji części z nich. Zachęcam jednak marszałków, by weszli w ten biznes.