- Polacy pożyczyli w bankach 400 mld zł, dwa miliony z nich ma problemy ze spłatą 20 mld zł - wyjaśnia Filip Serdyński, ekspert Instytutu Sobieskiego, auto projektu. - Obecnie obowiązująca ustawa jest tak skonstruowana, że wcale nie chroni zadłużonych konsumentów, czego najlepszym dowodem jest to, że zaledwie jeden procent składanych wniosków jest przez sądy akceptowana. W 2009 roku ogłoszono upadłość konsumencką w 14 przypadkach.

W opinii eksperta obecna ustawa nie działa z kilku przyczyn. Przede wszystkim zakłada, że upadłość można ogłosić wyłącznie z przyczyn wyjątkowych i niezależnych od konsumentów, przy czym to, co jest wyjątkowe ocenia bardzo indywidualnie sąd. Drugą przyczyną jest wymóg posiadania przez konsumenta środków na prowadzenie postępowania, a z tym jest różnie zwłaszcza w obliczu dość wysokich kosztów narzuconych przez ustawę.

Projekt przygotowany przez PiS zakłada, że upadłość byłaby ogłaszana automatycznie po złożeniu przez zadłużoną osobę udokumentowanego wniosku. Warunkiem byłoby posiadanie majątku mniejszego od zobowiązań oraz nie spłacanie kredytów przez ostatnie trzy miesiące.

- Oczywiście ustawa przewiduje obwarowania, tak aby nie nadużywać możliwości ogłaszania upadłości - wyjaśnił Serdyński. W momencie ogłoszenia upadłości, dłużnikowi przydzielano by nadzorcę sądowego i ustalano plan spłaty zadłużenia. 36 rat byłoby podzielonych na ratę kapitałową stanowiącą 1/36 część majątku oraz ratę dochodową, obejmującą 70 proc. nadwyżki ponad minimalne zarobki.

W przypadku osób, które straciły wszystko ustawa przewiduje trzyletni okres karencji. W tym czasie składałyby one sprawozdanie z sytuacji majątkowej i w przypadku braku perspektyw na jej poprawę, po trzech latach długi mogłyby zostać umorzone. Beata Szydło z PiS, członek sejmowej komisji finansów publicznych zapewnia, że ustawa jest oczekiwana przez konsumentów. - Liczę, że inne partie poprą projekt - stwierdziła posłanka. - Mam nadzieję, że marszałek po Nowym Roku skieruje projekt do prac w Parlamencie.