Przynajmniej 30 premier w całkowicie odmiennej atmosferze niż rok i dwa lata temu. Wtedy przyszłość amerykańskiej motoryzacji wisiała na włosku, a dwa koncerny z „Wielkie Trójki” walczyły o przetrwanie. Udało im się to dzięki wielomiliardowej pomocy państwa . Dzisiaj General Motors i Chrysler wychodzą ze strat, a co ważniejsze rynek amerykański ożywił się do tego stopnia, że wzrost sprzedaży jest solidnie dwucyfrowy.
—Nie można jeszcze mówić o powrocie motoryzacyjnego boomu. Ale pacjent jest silniejszy z każdym dniem — zapewnia Sam Locricchio, rzecznik wystawy w Detroit. Jego zdaniem światowych premier może być nawet i czterdzieści.
Gigantyczna hala wystawowa w Cobo Center znów jest pełna aut, a salon zajmuje obydwa poziomy budynku. Prestiżowa Electric Avenue, gdzie koncerny chwalą się modelami elektrycznymi została już wypchnięta z głównych sal.
Nie można wprawdzie mówić o powrocie do lat świetności sprzed 10 lat, kiedy Ford przyznał się, że udział w styczniowej imprezie w Detroit kosztował go 30 mln dolarów. —Ale już wyraźnie widać, że budżety nie są tak napięte- uważa Locricchio. Jego zdaniem premiery będzie oglądało przynajmniej 4,5 tysiąca dziennikarzy z całego świata, a potem dziesiątki tysięcy dilerów,analityków i zwyczajnych miłośników motoryzacji.
Wśród premier zobaczymy Audi 6, nowe BMW serii1, a do tego jeszcze kabriolet serii 6. oraz auto całkiem nie mini — dwudrzwiowy Mini Paceman ,który dołączy Countrymana, którego w Polsce poznaliśmy jesienią 2010, oraz Clubmana. To auto będzie miało dwa rodzaje napędu- na przednie koła i 4x4. Mini właśnie świętuje w Detroit 10-lecie swojego nowego wizerunku.