Siedmiodniowy protest rolników w tym kraju, będącym jednym z największych na świecie dostawców żywności, może wywołać napięcia w podaży w warunkach, gdy susza związana ze zjawiskiem klimatycznym La Nińa pogorszyła prognozy zbiorów soi i kukurydzy.
Rolnicy argentyńscy spierają się z rządem od lat o ograniczenia w eksporcie ziarna, które mają okiełznać dwucyfrową inflację (według rządu 10,6 proc. w 2010, nieoficjalnie 25-30 proc.) i zagwarantować bezpieczne dostawy podstawowych i artykułów żywnościowych.
Twierdzą, że system limitów eksportowych pszenicy i kukurydzy pozwala młynom i eksporterom płacić rolnikom niskie ceny, wiec domagają się od rządu prezydent Cristiny Kirchner zniesienia tych ograniczeń. — Te wypaczające posunięcia interwencjonistyczne powtarzano w kilku kampaniach w ostatnich latach — oświadczył Hugo Biolcati z Argentyńskiego Towarzystwa Wiejskiego, gdy cztery organizacje rolników ogłosiły strajk.
Tygodniowy protest do północy w sobotę jest złą nowiną dla pani prezydent na 9 miesięcy przed październikowymi wyborami, w których będzie starała się o drugą kadencję. Fala rolniczych strajków zaczęła się w marcu 2008 z powodu podwyższenia podatku w eksporcie soi. Mocno zaszkodziła popularności głowy państwa, zmniejszyła wartość aktywów Argentyny i zakłóciła wysyłkę ziarna w szczytowym okresie żniw sojowych.
Obecny protest nie wywoła podobnego zainteresowania społecznego czy poparcia, jak strajki z 2008 r., a jego wpływ na ceny będzie niewielki, bo nie zaczęto jeszcze zbiorów soi i kukurydzy.