Usługę „Przesyłka aglomeracja” poczta wprowadziła w styczniu ub.r. Jest ona skierowana do klientów, którzy wysyłają dziennie powyżej 5 tys. listów. Ceny za usługę są atrakcyjne.
Poczta nie zdradza, jakie ma przychody i zyski z tego tytułu, zasłaniając się tajemnicą handlową. Odwołany pod koniec grudnia ub.r. prezes Andrzej Polakowski informował tylko, że usługa przynosi poczcie minimalny zysk. Z naszych informacji wynika, że przychody z niej wyniosły w ub. r. 120 – 160 mln zł. Od początku usługa budziła jednak ogromne emocje wśród konkurentów poczty, którzy tracili klientów lub musieli obniżać ceny.
– Nie ulega wątpliwości, że od tej usługi Poczta powinna płacić podatek VAT – mówi Rafał Brzoska, prezes firmy InPost, największego konkurenta Poczty Polskiej. Jest zdania, że Poczta w tym zakresie działa niezgodnie z wyrokiem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który rozstrzygał kwestie VAT w sprawie TNT Post przeciwko Royal Mail. – Poczta twierdzi, że jest to usługa umowna, więc powinna płacić VAT – uważa Brzoska.
Tak uznali urzędnicy skarbowi i domagali się od Poczty zapłaty kilkudziesięciu milionów złotych VAT. – Sprawa jest wyjaśniona i Poczta nie musi płacić – mówi Zbigniew Baranowski, rzecznik Poczty Polskiej.
Od początku Poczta powołuje się na przepisy ustawy o podatku od towarów i usług, która zwalnia od podatku usługi pocztowe oraz dostawę towarów związaną z tymi usługami. Z naszych informacji wynika jednak, że w tym wypadku Poczcie pomogło Ministerstwo Finansów. Po jego interwencji urzędnicy skarbowi mieli rozstrzygnąć sprawę na korzyść poczty. – Kwestia tej usługi nie jest jednoznaczna ze względu na różnice pomiędzy polskimi przepisami, które podmiotowo zwalniają Pocztę Polską z płacenia VAT, a przepisami Unii Europejskiej, które przewidują płacenie tego podatku w przypadku świadczenia usług, gdzie indywidualnie negocjowane są ceny z klientami – mówi Karol Krzywicki, dyrektor departamentu rynku pocztowego w Urzędzie Komunikacji Elektronicznej.