Reklama

Bruksela chce parytetu w radach nadzorczych

Bruksela rozważa wprowadzenie obowiązkowych kwot kobiet w zarządach spółek. Dobrowolne upowszechnianie dobrych praktyk nie przyniosło efektów

Publikacja: 05.03.2012 19:40

Viviane Reding, luksemburska polityk, komisarz UE ds. sprawiedliwości

Viviane Reding, luksemburska polityk, komisarz UE ds. sprawiedliwości

Foto: Bloomberg

– Osobiście nie jestem zwolenniczką wprowadzania kwot. Jednak podobają mi się rezultaty, które przynoszą – powiedziała wczoraj Viviane Reding, unijna komisarz ds. sprawiedliwości i praw podstawowych. Rok temu przedstawiła propozycję samoregulacji.

Chodziło o obietnicę dojścia do poziomu 30 proc. kobiet w zarządach do 2015 r. i 40 proc. do 2020 r. Tylko 24 spółki zgłosiły chęć poddania się nowym wymogom. Dlatego teraz Komisja Europejska proponuje kwoty obowiązkowe. Na razie, do 28 maja, będą trwały konsultacje publiczne: z rządami, pracodawcami, związkami zawodowymi i organizacjami pozarządowymi. Potem KE zaproponuje konkretne zmiany prawne.

Wiążące kwoty kobiet w zarządach ma pięć państw UE: Belgia, Francja, Włochy, Holandia i Hiszpania. Podobne rozwiązania stosują też dwa inne kraje europejskie – Norwegia i Islandia. Zdaniem Europejskiego Lobby Kobiecego  samoregulacje nigdzie nie przynoszą spodziewanych efektów, mogą najwyżej przygotowywać grunt pod wprowadzone później kwoty obowiązkowe. Co więcej – twierdzi EWL – kwotom muszą towarzyszyć sankcje. Jednak nie finansowe, bo wielkie koncerny często stać na zapłacenie kary. Najlepiej sprawdzają się sankcje polegające na unieważnieniu decyzji o wyborze zarządu, jeśli nie zawiera on wymaganej prawem proporcji kobiet. – Od ostatniego roku największy postęp dokonał się we Francji, bo tam właśnie wprowadzono obowiązkowe parytety. Radykalna zmiana wymaga podobnych decyzji w innych krajach – uważa Cecile Greboval, sekretarz generalna EWL.

Pomysł parytetów ma wielu przeciwników. Organizacje pracodawców zwykle protestują przeciwko wszelkim nowym administracyjnym nakazom czy zakazom, ingerującym w ich funkcjonowanie. Tak jest i teraz, choć niektóre firmy, np. Siemens i Philips, ze strachu przed kwotami kilka dni temu ogłosiły wewnętrzne strategie dochodzenia do równowagi płciowej na szczytach firmy.

Pomysł Brukseli skrytykował przedstawiciel brytyjskiego rządu ds. równości w biznesie Lord Davies. On sam jest wielkim zwolennikiem zmian, ale uważa, że nie mogą to być kwoty obowiązkowe. Bo znalezienie kobiet na kluczowe stanowiska i zmiana kultury organizacyjnej wymaga czasu. Dlatego w Wielkiej Brytanii zaproponował na razie dobrowolny parytet 25 proc.

Reklama
Reklama

W UE 60 proc. absolwentów wyższych uczelni to kobiety. Jednak w miarę wspinania się po szczeblach kariery wyraźnie zmniejsza się ich reprezentacja. Jedna trzecia dużych europejskich firm nie ma w zarządach żadnej kobiety – wynika z danych Komisji Europejskiej. Tam, gdzie kwoty obowiązują i są obłożone efektywnymi sankcjami, sytuacja jest oczywiście lepsza. Ale, jak zwraca uwagę EWL, biznes nigdy nie wychodzi poza minimalne wymogi. Czyli jeśli parytet jest ustawiony na poziomie 40 proc., to tylko tyle będzie kobiet w zarządach. I to zazwyczaj na stanowiskach niezwiązanych z kluczową działalnością firmy. Odpowiadają np. za komunikację.

Biznes
Grupa Bumech będzie produkować pojazdy wojskowe. Jest umowa
Biznes
Microsoft przekracza barierę 4 bln dolarów. Sztuczna inteligencja i chmura napędzają wzrost
Biznes
Jacek Rutkowski: Nie odchodzę na dobre z Amiki
Biznes
Umowa na 180 czołgów K2. Tym razem skorzysta polski przemysł
Biznes
Polska zamawia kolejne czołgi K2. Do 2030 roku będzie pancerną potęgą Europy
Reklama
Reklama