Ok. 9 mld dol. rocznie tracą amerykańscy handlowcy z powodu oszustw związanych ze zwracaniem towarów do sklepów – szacuje Krajowa Federacja Sprzedawców Detalicznych (NRF). Z opublikowanego właśnie raportu federacji wynika, że proceder ten dotyka aż 65 proc. wszystkich sprzedawców, którzy mimo nacisków ze strony konsumentów zmuszeni są zaostrzać procedury zwracania towarów.
Istnieją mniej lub bardziej groźne formy tzw. return fraud. Poważnym przestępstwem jest proceder przynoszenia do sklepów skradzionych przedmiotów z podrobionymi metkami i paragonami.
W Ohio przedstawiono właśnie akt oskarżenia sześciu mężczyznom, którzy w ten sposób chcieli wyłudzić pieniądze z sieci luksusowych domów handlowych Nordstrom.
Sprzedawcy walczą także z klientami uprawiającymi tzw. wardrobing (w wolnym tłumaczeniu – wymianę ubrań w szafie). W tym przypadku klient kupuje jakiś towar, który jest mu potrzebny na specjalną okazję (np. smoking czy suknię balową), a następnie po użyciu odnosi go do sklepu w honorowanym przez sklep terminie. Wardrobing nie dotyczy zresztą wyłącznie ubrań, a osoby uprawiające ten proceder trudno odróżnić od uczciwych klientów, zwracających np. niechciane prezenty.
NRF szacuje, że ok. 4,6 proc. wszystkich sklepowych zwrotów związanych jest różnego rodzaju przekrętami. Większość sieci handlowych w USA pozwala na odniesienie towaru do sklepu w określonym terminie, który wahać się może od kilku dni do nawet kilku miesięcy. Aby bronić się przed stratami, aż 75 proc. sprzedawców wymaga obecnie przedstawienia dokumentu tożsamości przy zwrotach.