„Jeśli weźmiemy pod uwagę całkowitą liczbę startów na całym świecie, to w ciągu ostatniego roku było ich 263. Z tego 160 wykonali Amerykanie, około 70 Chińczycy, a my niestety tylko 17” – przyznał Dmitrij Bakanow, szef Roskosmosu, w rozmowie z kanałem telewizyjnym RBK.
Będzie więcej rosyjskich satelitów
Znamienne jest, że liczba startów spada od trzech lat, czyli od agresji Putina na Ukrainę. W 2022 r. Roskosmos zaliczył 25 startów, rok później 20, a w minionym roku – 17. Szef Roskosmosu nie wspomina jednak o negatywnym wpływie rozpętanej wojny na rosyjski sektor kosmiczny. Objął stanowisko w lutym tego roku, po dymisji poprzednika, do którego oficjalnie Kreml nie miał żadnych zarzutów. Nieoficjalnie w trzy lata wojny, Roskosmos przestał inwestować z braku pieniędzy i z powodu sankcji Zachodu, które odcięły Rosjan m.in. od importu układów scalonych i chipów niezbędnych w kosmicznych technologiach.
„W tym roku odwrócimy ten trend. Mam nadzieję na ponad 20 startów” – zapewnił Bakanow.
Nie tylko w liczbie startów konkurencja już jest daleko przed Rosją. Roskosmos ustępuje również pod względem liczby wystrzelonych satelitów – zauważył Bakanow. To już prawdziwa przepaść. Cała globalna grupa satelitów krążących nad Ziemią składa się z około 10 tysięcy aktywnych urządzeń, z czego 7,6 tysięcy to satelity Starlink Elona Muska. Rosyjskich satelitów krąży nad Ziemią zaledwie 300.
„W ciągu najbliższych dwóch lat na niskiej orbicie zostanie rozmieszczona grupa nowych 350 satelitów. Oznacza to, że w ciągu dwóch lat rozmieścimy tyle samo, ile mamy dzisiaj” – oświadczył szef państwowej korporacji.