W gorączkowym wyścigu z czasem jest wykorzystywana cała mądrość technologiczna producentów maszyn rolniczych, John Deere i AGCO, bo farmerom zależy na jak najszybszym wrzuceniu ziaren do gruntu. Wiadomo, że późny początek kampanii zmniejszy ich plony i wydajność z hektara. Konsekwencją jest wzrost cen ziarna dla producentów żywności, hodowców zwierząt i producentów etanolu. To z kolei prowadzi do wzrostu cen żywności i paliw płynnych w całym kraju.
Maklerów zbożowych i analityków nie niepokoiło niemrawe dotąd tempo wiosennych siewów z powodu za bardzo podmokłych pól, bo uważali, że dużymi maszynami można szybko nadrobić zaległości.
Maleje liczba gospodarstw
Duże siewniki mogą pracować z rekordową prędkością, ale paradoks nowoczesnego rolnictwa polega na tym, że postępem technicznym nie da się zrównoważyć konsolidacji w rolnictwie. Z każdym rokiem coraz mniej chętnych uprawia rolę, średnia wielkość gospodarstw rolnych rośnie więc z roku na rok, ale obecna kampania siewna nie jest wcale dużo szybsza od tej sprzed kilkudziesięciu lat.
- Kiedy widzimy szybko poruszające się siewniki, to oczywiście sieją one osiem czy 12 razy szybciej niż 30 lat temu. Wtedy mieliśmy małe siewniki i traktory, ale było ich tak dużo - wyjaśnia specjalista rolny na Uniwersytecie stanu Illinois, Emerson Nafziger.
Liczba farm kukurydzianych zmalała o 27 proc. w latach 1997-2007 - wynika z najnowszych danych resortu rolnictwa w Waszyngtonie. W 2007 r. na 112.122 farm przypadło 80 proc. zbiorów tego ziarna, 10 lat wcześniej było ich 153.389.