Radlery i shandy zyskują w Polsce

Piwa z lemoniadą mają szansę stać się hitem tego sezonu. Dzięki nim browary mogą liczyć na większą sprzedaż, o co w Polsce coraz trudniej.

Publikacja: 01.06.2013 01:10

Radlery i shandy zyskują w Polsce

Foto: materiały prasowe

Pewnej czerwcowej soboty 91 lat temu bawarską gospodę Kugler-Alm najechała duża grupa rowerzystów. Zatrzymali się tam w trakcie wycieczki szlakiem zbudowanym przez Franza Xavera Kuglera, właściciela piwiarni. Kiedy okazało się, że zapasy piwa są na wyczerpaniu, Kugler zmieszał to, które zostało, z lemoniadą. Tak narodził się radlermass: połączenie niemieckich słów Radler (rowerzysta) oraz Mass (litr piwa).

Kupują nie tylko panie

Z czasem z radlermass został radler, a moda na mieszanki piwa z lemoniadą opanowała Europę. Hiszpanie mówią na nie clara, a Francuzi i Szwajcarzy panache. W Wielkiej Brytanii i Irlandii popularne jest natomiast shandy.

Piwowarzy zwracają uwagę na różnice między shandy i radlerami. Te ostatnie są bardziej mętne i zawierają nieco więcej lemoniady. Ich wspólną cechą jest jednak mała, sięgająca około 2 proc., zawartość alkoholu.

– Piwa z lemoniadą, czyli tzw. beer miksy, będą hitem tegorocznego sezonu – przekonuje Melania Popiel, rzecznik prasowy Carlsberg Polska, trzeciego producenta piwa w Polsce. Od kilku tygodni firma sprzedaje radlera pod marką Okocim. – Jego wyniki są znacznie lepsze, niż zakładaliśmy – przyznaje Popiel.

Pierwsze mieszanki piwa i cytrynowej lemoniady pojawiły się w Polsce rok temu. Kompania Piwowarska wprowadziła wówczas na rynek Lecha Shandy, a grupa Żywiec Warkę Radler.

– Od maja 2012 roku do kwietnia 2013 roku shandy i radlery zdobyły niemal 1 proc. polskiego rynku piwa. W tak szybkim tempie nie rosła w tym samym czasie żadna inna piwna kategoria – mówi Wojciech Mrugalski, rzecznik prasowy Kompanii Piwowarskiej.

Na ten sezon lider naszego rynku piwa przygotował nie tylko nowy – tym razem pomarańczowy – smak Lecha Shandy. Wprowadził do sklepów także radlera pod marką Wojak. Z kolei drugi gracz na rynku piwnym rozszerzył ofertę o jabłkową Warkę Radler.

Kto pije radlery i shandy? Kobiety, ale nie tylko. – Po lekki miks piwa i lemoniady sięgnęli ci, którzy do tej pory nie pili piwa w ogóle. To niezwykle ważne na nasyconym rynku – mówi Anetta Gołda, brand PR manager grupy Żywiec. – Spożycie piwa w Polsce od kilku lat jest na stabilnym poziomie. Wydaje się, że konsumenci określili już swoje preferencje i zmiany na tym rynku są nieznaczne. Jedyną kategorią, która notuje tendencje wzrostowe, są właśnie miksy piwne i piwa owocowe – dodaje.

W Europie więcej piwa niż w naszym kraju kupuje się tylko w Rosji, Niemczech i Wielkiej Brytanii – podaje firma badawcza Euromonitor International. W 2012 roku polskie browary sprzedały niemal 38 mln hl piwa, najwięcej w historii branży. Nie wykluczają jednak, że w tym roku ich sprzedaż nieznacznie spadnie.

Moda na dłużej

Jedyna nadzieja w innowacjach. Robert Priday, prezes Kompani Piwowarskiej, uważa, że jeżeli dojdzie do wzrostu popytu na piwo w 2013 r., to będzie to zasługa nowości, w tym głównie radlerów i shandy.

Zdaniem Pridaya za tym, że nowe u nas radlery czy shandy nie będą tylko sezonową modą, przemawia fakt, że stoją za nimi znane marki. Lech, Warka, Okocim czy Wojak to popularne piwa w Polsce.

Gotowy na nowości jest także polski konsument. – Jest on coraz bardziej świadomy, że na rynku jest wiele gatunków piwa, i nie chce ograniczać się tylko do jasnego pełnego – mówi Popiel.

Carlsberg Polska przekonał się o tym w ubiegłym roku. Zakładał, że sprzedaż jego nowego piwa Somersby z sokiem jabłkowym sięgnie 32 tys. hl. W sumie sprzedał go jednak  ponad 90 tys. hl.

W branży mówi się, że mieszanki piwne mają szanse zdobyć kilka procent udziałów w rynku piwa. Heineken International, właściciel grupy Żywiec, podaje, że w Austrii radlery stanowią 6,9 proc. rynku piwa, na Węgrzech 5,7 proc., a w Chorwacji jest to 9,5 proc.

Nudę na polskim rynku, zdominowanym przez masowe lagery, jako pierwsze kilka lat temu przełamały browary regionalne, m.in. Ciechan czy Amber. Dzięki nim konsumenci zwrócili uwagę na piwa niepasteryzowane czy pszeniczne.

Smaki mają wzięcie

W ślad za zapoczątkowanymi przez nie zmianami na rynku poszły piwne koncerny. W tym roku już po raz kolejny wprowadziły innowacyjne trunki. Kompania Piwowarska rozszerzyła ofertę pod marką Książęce o piwo ryżowe.

Carlsberg Polska wprowadził pochodzącą z Belgii markę Grimbergen. Będzie miał też w sumie cztery piwa sezonowe z browaru w Brzesku. Tego samego, który warzy Okocim. Wiosną i latem będzie to niefiltrowane piwo Świętojańskie. Z kolei na święta Bożego Narodzenia Brzesko będzie oferować piwo zwane Świątecznym. Będzie to połączenie piwa jasnego i portera z nutą korzenną.

Piwoznawca Maciej Chołdrych zwraca uwagę, że rosnąca popularność radlerów nie szkodzi najpopularniejszym u nas lagerom. Przypada na nie ponad 70 proc. rynku.

– Radlery traktowane są często jako napoje orzeźwiające, a zawarty w nich alkohol ma znaczenie drugorzędne.  W zwykłych piwach alkohol jest istotną składową ich smaku oraz wizerunku – tłumaczy Maciej Chołdrych.

Dodaje, że rosnąca popularność mieszanek piwnych wpisuje się w rosnącą popularność drinków gotowych do spożycia zwanych RTD (z ang. ready to drink) na bazie rumu, whisky, wina czy wódki.

Od marca 2012 roku do marca 2013 roku wydaliśmy na nie – w sklepach i na stacjach benzynowych – niemal 116 milionów złotych, o prawie 12 proc. więcej niż w tym samym okresie rok wcześniej – wynika z danych firmy badawczej Nielsen. Jeszcze pięć lat temu wartość tej części alkoholowego rynku nie przekraczała 30 mln zł.

Coraz popularniejsze są także wódki smakowe. W pierwszych trzech miesiącach tego roku kupiliśmy ich za ponad 600 mln zł – szacuje Nielsen. To o 1 proc. więcej niż  rok wcześniej. Już niemal co piąty litr wódki kupowany w Polsce przypada na jej kolorowe odmiany. W tym samym czasie sprzedaż wódek czystych zmalała o 4 proc., do ponad 1,88 mld zł.

To, że dla polskich konsumentów coraz bardziej liczą się walory smakowe, widać chociażby w barach i klubach. Hitem od kilku sezonów jest mojito – drink na bazie rumu.

Łukasz Sosiński, współwłaściciel firmy Pick and Taste, która specjalizuje się w organizowaniu degustacji alkoholi, zwraca uwagę, że modę na łączenie alkoholi z dodatkami wykreowali sami producenci, chcąc pozyskać nowych konsumentów.

– Jednym z protoplastów tego trendu jest producent koniaku Hennessy. Liczba osób, które chciały go pić w sposób tradycyjny, czyli np. sączyć go, paląc cygaro, już sięgnęła maksymalnego pułapu. Aby przyciągnąć kolejne, zaczął zachęcać do łączenia koniaku np. ze Sprite'em. Początkowo uznawane było to za profanację, ale z czasem w ślady właściciela Hennessy'ego poszli inni producenci – mówi Sosiński.

Europa też w dołku

Przed koniecznością znalezienia lekarstwa na stagnację stoją nie tylko polskie browary.

– Sprzedaż piwa w Europie osiągnęła szczyt w 2007 roku i od tamtej pory maleje. W ubiegłym roku, zgodnie z oczekiwaniami, ponownie spadła o 0,3 proc., do niecałych 52 mld litrów (520 mln hl – red.) – mówi Nikola Kosutic, analityk Euromonitor International.

W ubiegłym roku najsłabiej wypadły Grecja i Portugalia. Sprzedaż piwa zmalała tam odpowiednio o 6 i 12 proc. Tu jednak większy wpływ niż nasycenie rynku ma słaba kondycja gospodarki.

– W 2013 roku spodziewamy się dalszego spadku sprzedaży piwa w Europie o 0,8 proc. –szacuje Kosutic.

I dodaje, że w odpowiedzi na kurczący się rynek producenci coraz bardziej koncentrują się na zwiększaniu wartości sprzedaży, oferując m.in. piwa niszowe.

Jednymi z nich są właśnie mieszanki piwa i lemoniady. Te jednak mają szanse zmienić oblicze rynku piwa tylko w naszym regionie. W tym roku sprzedaż radlerów może urosnąć w Europie Wschodniej o 8 proc. – szacuje Euromonitor. – W Europie Zachodniej radlery są już dojrzałą kategorią i ich sprzedaż nie rośnie – zaznacza Kosutic.

Żyłę złota w mieszankach piwnych dostrzegł już Heineken. W 2012 roku właściciel grupy Żywiec postawił na rozwój tego segmentu w Europie Środkowej i Wschodniej. Oprócz Polski wprowadził radlery w ośmiu krajach, m.in. w Rumunii i Bułgarii. W sumie holenderski koncern ma w swojej ofercie 20 marek radlerów, np. Foster's Radler w Wielkiej Brytanii czy Gosser w Austrii.

Za inwestowaniem w radlery w krajach Europy Wschodniej przemawia także ich cena. – Przeciętny radler jest tutaj droższy od typowego piwa, ponieważ konsumenci postrzegają go jako produkt z wyższą wartością dodaną – tłumaczy analityk Euromonitora. – W Europie Zachodniej radlery są tańsze niż piwa, ponieważ kupujących trudniej jest już tam przekonać, że są one czymś więcej niż tylko piwem rozcieńczonym lemoniadą – tłumaczy Kosutic.

Podobnego scenariusza można spodziewać się w naszej części Europy wraz z rosnącą popularnością radlerów. Polacy będą mieli w tym z pewnością duży udział.

Pewnej czerwcowej soboty 91 lat temu bawarską gospodę Kugler-Alm najechała duża grupa rowerzystów. Zatrzymali się tam w trakcie wycieczki szlakiem zbudowanym przez Franza Xavera Kuglera, właściciela piwiarni. Kiedy okazało się, że zapasy piwa są na wyczerpaniu, Kugler zmieszał to, które zostało, z lemoniadą. Tak narodził się radlermass: połączenie niemieckich słów Radler (rowerzysta) oraz Mass (litr piwa).

Kupują nie tylko panie

Pozostało 95% artykułu
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Złote Spinacze 2024 rozdane! Kto dostał nagrody?