Pewnej czerwcowej soboty 91 lat temu bawarską gospodę Kugler-Alm najechała duża grupa rowerzystów. Zatrzymali się tam w trakcie wycieczki szlakiem zbudowanym przez Franza Xavera Kuglera, właściciela piwiarni. Kiedy okazało się, że zapasy piwa są na wyczerpaniu, Kugler zmieszał to, które zostało, z lemoniadą. Tak narodził się radlermass: połączenie niemieckich słów Radler (rowerzysta) oraz Mass (litr piwa).
Kupują nie tylko panie
Z czasem z radlermass został radler, a moda na mieszanki piwa z lemoniadą opanowała Europę. Hiszpanie mówią na nie clara, a Francuzi i Szwajcarzy panache. W Wielkiej Brytanii i Irlandii popularne jest natomiast shandy.
Piwowarzy zwracają uwagę na różnice między shandy i radlerami. Te ostatnie są bardziej mętne i zawierają nieco więcej lemoniady. Ich wspólną cechą jest jednak mała, sięgająca około 2 proc., zawartość alkoholu.
– Piwa z lemoniadą, czyli tzw. beer miksy, będą hitem tegorocznego sezonu – przekonuje Melania Popiel, rzecznik prasowy Carlsberg Polska, trzeciego producenta piwa w Polsce. Od kilku tygodni firma sprzedaje radlera pod marką Okocim. – Jego wyniki są znacznie lepsze, niż zakładaliśmy – przyznaje Popiel.
Pierwsze mieszanki piwa i cytrynowej lemoniady pojawiły się w Polsce rok temu. Kompania Piwowarska wprowadziła wówczas na rynek Lecha Shandy, a grupa Żywiec Warkę Radler.