Układ przestanie obowiązywać za trzy miesiące. Propozycja Kaczmarzyka zawierała m.in zawieszenie ponad 20 artykułów układu, np. dodatku za pracę przy komputerze, za umundurowanie, za pralnię, dodatkowe urlopy, czyli wszystkich dodatków wychodzących poza kodeks pracy.
Związki zawodowe z nowymi propozycjami wynagrodzeń zapoznawały się od 27 lutego. 10 marca poinformowały dyrektora naczelnego, że nie akceptują proponowanych zmian ani argumentu, że „kilkuset" z 800 pracowników administracji będzie musiało stracić pracę.
Wcześniej nowy szef PPL informował związkowców, że sytuacja finansowa firmy jest znacznie gorsza, niż przedstawiał ją jego poprzednik, odwołany na początku lutego Michał Marzec. Jego zdaniem wynik netto za ubiegły rok nie wyniesie 62 mln złotych na plusie, ale będzie strata, która może sięgnąć 200 mln zł. Ta różnica wynika m.in. z konieczności zawiązania rezerw, których przedsiębiorstwo nie ma. Port im. Chopina musi też mieć pieniądze na inwestycje. PPL prowadzi dzisiaj projekty inwestycyjne za około miliarda złotych.
Według związkowców, którzy wspólnie występują przeciwko nowym władzom, nie do przyjęcia jest argument, że lotnisko ma tak przerośniętą administrację. – Ciekawe, że nikt wcześniej nie mówił, że jest nas zbyt dużo. Mieliśmy zysk i nikt nie mówił o restrukturyzacji – powiedział „Rz" przedstawiciel związkowców, prosząc o zachowanie anonimowości.
Zarząd jest innego zdania. – Musimy się rozwijać. Z projekcji finansowej na najbliższe pięć lat wynika, że jeśli teraz nie zwiększymy efektywności finansowej, za kilka lat Warszawa przestanie się liczyć jako ważne lotnisko w regionie – mówi Przemysław Przybylski.