Dużo wcale nie znaczy dobrze

Tłum tegorocznych debiutantów, poza ilością, nie wniósł na giełdę nowej jakości. Wprawdzie ich wyniki finansowe znacznie się poprawiły, ale pod względem rentowności pozwoliło im to jedynie na dorównanie giełdowej średniej

Publikacja: 14.12.2007 00:11

Dużo wcale nie znaczy dobrze

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

W tym roku na warszawską giełdę trafiła rekordowa liczba krajowych spółek. Do tej pory było ich aż 61 (z czego dziewięć przeniosło notowania z rynku CeTO). Na rozwój, przejęcia oraz inwestycje debiutanci zgarnęli z rynku już ponad 3 mld zł. Te pieniądze w przyszłości muszą poprawić głównie rentowność tych przedsiębiorstw, ponieważ na razie pozostawia ona bardzo dużo do życzenia.

Mimo że dynamika zysków i przychodów giełdowych nowicjuszy jest wręcz imponująca, to tuzami polskiej gospodarki czy warszawskiego parkietu nazwać ich raczej nie można. Gdy spojrzymy bowiem na wyniki finansowe, okaże się, że przez ostatnie miesiące firmy te pracowały przede wszystkim nad tym, by dogonić giełdową średnią.

Łączna wartość przychodów nowych emitentów stanowi około 3 proc. sprzedaży wszystkich notowanych na parkiecie firm i około 2 proc. zysków. Po dziewięciu miesiącach br. zysk netto giełdowych debiutantów (pełne sprawozdania opublikowało 55 krajowych firm) wzrósł o ponad 100 proc. i wyniósł 380 mln zł. W samym tylko III kwartale firmy na czysto zarobiły ponad 200 mln zł, co w odniesieniu do tego samego okresu ubiegłego roku oznacza wzrost o 390 proc.!!! Na poziomie operacyjnym zyski także rosły w tempie trzycyfrowym.

Gdy jednak generowane przez te spółki zyski odniesiemy do osiąganych przychodów (po trzech kwartałach br. osiągnęły 5,7 mld zł), okaże się, że pod względem dochodowości wystarczyło to jedynie na zbliżenie się do firm już notowanych.

Wskaźnik zwrotu z kapitałów własnych (ROE) dla giełdowych wyjadaczy po dziewięciu miesiącach 2007 r. sięgnął 15,5 proc. W tym czasie nowicjusze z każdej złotówki kapitału wypracowali niespełna 14 gr zysku. Różnice widać też na poziomie rentowności działalności podstawowej i dochodowości netto. W pierwszym przypadku wskaźnik dla starych firm wyniósł 11 proc., podczas gdy debiutanci na poziomie operacyjnym zarobili około 8 proc. W drugim wskaźniki wyniosły odpowiednio 9 proc. i 6,7 proc.

Co ciekawe, sytuacja wcale nie wygląda dużo lepiej, gdy wyeliminujemy z zestawienia firmy generujące straty (a wśród tegorocznych debiutantów było ich dziesięć). W takim układzie przedsiębiorstwa nowe wciąż wyceniane są znacznie niżej. Zresztą widać to też po giełdowej wycenie. Spółki ze wskaźnika IPO (indeks „Rz” giełdowych debiutantów) zachowują się obecnie gorzej niż szeroki rynek reprezentowany przez firmy z WIG. W ocenie Alfreda Adamca, doradcy inwestycyjnego w Noble Banku, nowym firmom trzeba udzielić kredytu zaufania i zobaczyć, czy pieniądze pozyskane z emisji pozwolą na poprawę wyników finansowych. Jego zdaniem pozytywne efekty poczynionych inwestycji powinny być widoczne już w wynikach II kwartału przyszłego roku.

Gdy spojrzymy na debiutantów w ujęciu branżowym, można powiedzieć, że na parkiecie pojawiły się przedsiębiorstwa z sektorów, które w tym roku ciągną gospodarkę. Najliczniejszą reprezentację mają firmy handlowe (12) oraz szeroko pojętego budownictwa (pięć spółek budowlanych, dwie deweloperskie i czterech producentów materiałów budowlanych). Jednak to nie debiutanci z tych branż wyróżnili się na tle całego rynku. Spośród wszystkich sektorów najlepiej wypadła mająca również bardzo mocną reprezentację (dziewięć firm) branża elektromaszynowa. Tu nowe firmy, takie jak choćby Introl czy ZUK Stąporków, okazały się zdecydowanie bardziej rentowne niż giełdowi weterani.

To, że na tle weteranów debiutanci nie zachwycają, może wynikać z tego, iż na GPW pojawiają się spółki, które tak naprawdę nie potrzebują kapitału, raczej chcą spić śmietankę wynikającą z dobrej koniunktury. Ogólnie mówiąc, jakość firm, jakie pojawiają się na początku cyklu (hossy), zazwyczaj jest wyższa. Później bywa z tym różnie, ale zazwyczaj jest gorzej. Uwagę należy zwracać szczególnie na firmy, dla których emisja akcji jest tylko pretekstem do sprzedaży starych akcji.

W tym roku na warszawską giełdę trafiła rekordowa liczba krajowych spółek. Do tej pory było ich aż 61 (z czego dziewięć przeniosło notowania z rynku CeTO). Na rozwój, przejęcia oraz inwestycje debiutanci zgarnęli z rynku już ponad 3 mld zł. Te pieniądze w przyszłości muszą poprawić głównie rentowność tych przedsiębiorstw, ponieważ na razie pozostawia ona bardzo dużo do życzenia.

Mimo że dynamika zysków i przychodów giełdowych nowicjuszy jest wręcz imponująca, to tuzami polskiej gospodarki czy warszawskiego parkietu nazwać ich raczej nie można. Gdy spojrzymy bowiem na wyniki finansowe, okaże się, że przez ostatnie miesiące firmy te pracowały przede wszystkim nad tym, by dogonić giełdową średnią.

Pozostało 81% artykułu
Banki
UniCredit chce przejąć włoski Banco BPM
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Banki
ZBP: Rezygnacja z „kredytu 0 proc.” paradoksalnie zwiększy popyt na kredyty hipoteczne
Banki
Prezes NBP Adam Glapiński: Sektor bankowy słabo pełni swoją podstawową funkcję
Banki
EBC znów obciął stopę depozytową. Czwarty raz w 2024 roku
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Banki
Niespodziewany ruch banku centralnego Szwajcarii ws. stóp procentowych