Jednym z efektów kryzysu będzie to, że przetrwają firmy silne, a liczba fuzji i przejęć może już za kilka miesięcy wzrosnąć. Tym bardziej że pozyskanie kapitału z giełdy jest teraz bardzo trudne.
Już dziś specjaliści od rynków kapitałowych obserwują wzmożony ruch na rynku przejęć. Bankowcy inwestycyjni przyznają, że mimo zastoju transakcji negocjacje i sondowanie okazji trwa w najlepsze. – Z naszych obserwacji wynika, że dziś na rynku fuzji i przejęć analizuje się dużo więcej transakcji niż jeszcze rok temu. Dwa, trzy razy więcej – mówi Rafał Skowroński z pionu bankowości inwestycyjnej banku BZ WBK.
Pod względem popytu na usługi bankowości inwestycyjnej Polska ma jeszcze sporo do nadrobienia w porównaniu z Europą Zachodnią. Dlatego na rynek wciąż wchodzą nowi gracze. Tacy jak bank inwestycyjny Sal. Oppenheim, który uznał, że Polska, Czechy i Węgry staną się ważnym rejonem aktywności dla instytucji obecnej dotąd głównie w krajach niemieckojęzycznych.
– Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja gospodarcza nie sprzyja rozwijaniu działalności, ale oceniamy, że lata 2009 i 2010 będą dla nas bardzo aktywne – mówi „Rz” Anton Janes, szef bankowości inwestycyjnej na nasz region. Sal. Oppenheim chce doradzać na rynku fuzji i przejęć, a także w procesach prywatyzacyjnych.
A właśnie te procesy to najbardziej dochodowe zajęcie dla światowych graczy. Według planu MSP do końca 2011 r. w ręce prywatnych inwestorów ma trafić ponad 700 spółek. Tylko w tym roku przychody resortu z prywatyzacji mają wynieść 10 – 12 mld zł.