Reklama
Rozwiń

Polska przyciąga banki inwestycyjne

Kolejne instytucje chcą doradzać rządowi. Na pomocy przy prywatyzacji można bowiem dobrze zarobić

Publikacja: 14.05.2009 03:20

Sal. Oppenheim w Kolonii

Sal. Oppenheim w Kolonii

Foto: www.oppenheim.lu

Jednym z efektów kryzysu będzie to, że przetrwają firmy silne, a liczba fuzji i przejęć może już za kilka miesięcy wzrosnąć. Tym bardziej że pozyskanie kapitału z giełdy jest teraz bardzo trudne.

Już dziś specjaliści od rynków kapitałowych obserwują wzmożony ruch na rynku przejęć. Bankowcy inwestycyjni przyznają, że mimo zastoju transakcji negocjacje i sondowanie okazji trwa w najlepsze. – Z naszych obserwacji wynika, że dziś na rynku fuzji i przejęć analizuje się dużo więcej transakcji niż jeszcze rok temu. Dwa, trzy razy więcej – mówi Rafał Skowroński z pionu bankowości inwestycyjnej banku BZ WBK.

Pod względem popytu na usługi bankowości inwestycyjnej Polska ma jeszcze sporo do nadrobienia w porównaniu z Europą Zachodnią. Dlatego na rynek wciąż wchodzą nowi gracze. Tacy jak bank inwestycyjny Sal. Oppenheim, który uznał, że Polska, Czechy i Węgry staną się ważnym rejonem aktywności dla instytucji obecnej dotąd głównie w krajach niemieckojęzycznych.

– Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja gospodarcza nie sprzyja rozwijaniu działalności, ale oceniamy, że lata 2009 i 2010 będą dla nas bardzo aktywne – mówi „Rz” Anton Janes, szef bankowości inwestycyjnej na nasz region. Sal. Oppenheim chce doradzać na rynku fuzji i przejęć, a także w procesach prywatyzacyjnych.

A właśnie te procesy to najbardziej dochodowe zajęcie dla światowych graczy. Według planu MSP do końca 2011 r. w ręce prywatnych inwestorów ma trafić ponad 700 spółek. Tylko w tym roku przychody resortu z prywatyzacji mają wynieść 10 – 12 mld zł.

Dlatego mimo ogromnych redukcji kadr największe banki inwestycyjne nie tną zatrudnienia wśród osób odpowiadających za Polskę i region. JP Morgan, Morgan Stanley, Credit Suisse czy Goldman Sachs utrzymują kilkuosobowe zespoły zajmujące się na stałe Polską. Ich przedstawiciele kontaktują się zarówno z polskimi spółkami, jak i rządem.

W ostatnich miesiącach znacznie uaktywnia się na naszym rynku japońska Nomura. Miesiąc temu minister skarbu Aleksander Grad z inicjatywy Nomury udał się z oficjalną wizytą do Japonii i Singapuru, gdzie szukał zainteresowanych udziałem w prywatyzacji państwowych spółek.

Kłopoty z finansowaniem i konieczność poprawy funkcjonowania wielu polskich firm otwierają też inny rynek.

– Zagraniczne banki inwestycyjne z pewnością w najbliższych miesiącach powiększą gamę oferowanych produktów z zakresu finansowania i restrukturyzacji firm – mówi „Rz” bankier inwestycyjny z Londynu.

– W tym zakresie polski rynek jest bardzo mało rozwinięty.

Pierwsze próby zwiększenia tego rodzaju aktywności nie skończyły się dobrze dla polskich firm. Oferowane przez zagraniczne banki opcje walutowe do dziś przynoszą gigantyczne straty wielu spółkom.

Jednym z efektów kryzysu będzie to, że przetrwają firmy silne, a liczba fuzji i przejęć może już za kilka miesięcy wzrosnąć. Tym bardziej że pozyskanie kapitału z giełdy jest teraz bardzo trudne.

Już dziś specjaliści od rynków kapitałowych obserwują wzmożony ruch na rynku przejęć. Bankowcy inwestycyjni przyznają, że mimo zastoju transakcji negocjacje i sondowanie okazji trwa w najlepsze. – Z naszych obserwacji wynika, że dziś na rynku fuzji i przejęć analizuje się dużo więcej transakcji niż jeszcze rok temu. Dwa, trzy razy więcej – mówi Rafał Skowroński z pionu bankowości inwestycyjnej banku BZ WBK.

Banki
Jak pogodzić cyfrową Alfę z tradycyjnymi Boomersami? Banki mają problem
Banki
Pekao i PZU dogadują szczegóły połączenia
Banki
MF nie chce karać „złych banków”. Ale i tak dołoży im podatków
Banki
Banki z satysfakcją przyjmują wyrok TSUE
Banki
Bank Anglii nie zmienił stóp procentowych