Chodzi o Ivestbank w Kaliningradzie, przed którym w grudniu rozegrały się dantejskie sceny. Zrozpaczeni klienci, próbujący odzyskać swoje pieniądze zaatakowali siedzibę banku, zniszczyli sprzęty, wybili okna itp.
Teraz okazuje się, że bankrut, według oceny Banku Rosji ma realnych aktywów nie 70 mld rubli, jak wykazywał w dokumentach, ale 32,4 mld rubli. A więc o równowartość ponad 1 mld dol. mniej, dowiedział się Kommersant.
Te brakujące pieniądze to kredyty, które Bank Rosji ocenił jako niezwracalne. Ich beneficjenci bowiem... zniknęli. Według dokumentacji kredyty dostawały firmy, a aby mieć na to pieniądze w ostatnich latach bank gwałtownie przyciągał drobnych ciułaczy, oferując atrakcyjne oprocentowanie lokat.
Dziś firmy, które dostawały kasę ciułaczy zniknęły, bank został pozbawiony licencji, a ludzie czekają aż państwo zwróci im choć część utraconych oszczędności. I pytają gdzie był nadzór bankowy, gdy Investbank podnosił oprocentowanie wkładów ponad zdrowy rozsądek...
Agencja Ochrony Oszczędności zapowiedziała wypłatę 29,4 mld rubli (888 mln dol.) rekompensat.