Rada Polityki Pieniężnej – prezes Glapiński, ale też m.in. Henryk Wnorowski, Iwona Duda czy pan – komunikuje wejście w okres "wait-and-see". Czy to pauza przed kolejnymi cięciami, czy raczej przerwa, aby ocenić, czy następne obniżki są w ogóle potrzebne?
Wydaje mi się, że jesteśmy bliżej tego pierwszego scenariusza. Ciągle prawdopodobnie jest pewna przestrzeń na obniżkę. Polska wciąż ma relatywnie wysoką realną stopę procentową, jakkolwiek byśmy jej nie mierzyli – zarówno historycznie, jak i w relacji do innych banków centralnych. Natomiast sygnalizowałem już w ostatnich miesiącach, że w pewnym momencie musimy się jako Rada trochę zatrzymać i rozważyć, na ile dokonane już obniżki będą wpływały na przyszłe ceny. Jak widać, nie udało się powstrzymać Rady przed obniżką w grudniu – zdecydował niski szybki szacunek inflacji w listopadzie [2,4 proc. r/r, potem GUS zrewidował go do 2,5 proc. – red.].
Niemniej uzgodniliśmy w ramach RPP, aby studzić oczekiwania rynku. One się mocno rozgrzały, pojawiają się nawet oczekiwania obniżek do 3 proc. [obecnie główna stopa NBP to 4 proc. – red.]. Myślę, że są nieco przesadzone. Jednocześnie wydaje mi się, że nie powiedzieliśmy ostatniego słowa z obniżkami stóp procentowych. Jesteśmy już prawie u końca procesu obniżek, ale jeszcze widzę na nie przestrzeń.
Ale na razie przerwa?
Na razie chcemy sprawdzić, jak dotychczasowe obniżki działają "w boju". W marcu poznamy też nowy koszyk inflacyjny GUS oraz nową projekcję NBP. Małą niewiadomą są też ceny energii od stycznia. Myślę więc, że wstrzymamy się do marca-kwietnia z obniżkami. Ale to oczywiście wyłącznie moja opinia.
Jak nisko RPP może zejść ze stopami procentowymi?
Ta dolna granica jest inna przy czteroprocentowym wzroście gospodarczym, a taki pewnie będzie w przyszłym roku, a inna przy wzroście o 2 proc. Pamiętajmy też o relatywnie luźnej polityce fiskalnej – ona nieco zawęża przestrzeń do obniżek. Ale jak powiedziałem, widzę przestrzeń na jedną, maksymalnie dwie obniżki w przyszłym roku. Jeszcze w zeszłym roku mówiłem o obniżkach łącznie o 200 punktów bazowych, acz oczywiście inaczej rozłożonych. Wychodziłem na tzw. gołębia. Myślałem jednak, że RPP nie będzie tak szybka, spodziewałem się cięć po 100 punktów bazowych w 2025 i 2026 r. A teraz jesteśmy już po obniżkach o 175 pb i jeszcze w perspektywie jest według mnie minus 25 albo 50 pb. Ta "docelowa" stopa około 3,75 proc. bierze mi się stąd, że w obecnych warunkach realna, naturalna stopa procentowa jest gdzieś w okolicach 1 proc. Aby więc ostrożnie myśleć o stopach procentowych, do celu inflacyjnego 2,5 proc. dodaję punkt procentowy i jeszcze trochę.
A więc luźna polityka fiskalna i rozkręcająca się koniunktura to czynniki ryzyka w górę dla inflacji. A jakie w dół? Część analityków, np. główny ekonomista mBanku, spodziewa się, że czynniki dezinflacyjne i deflacyjne z tego roku – mocny złoty, żywność, paliwa, usługi – będą kontynuowane.
Ceny energii w przyszłym roku jeszcze prawdopodobnie będą działać dezinflacyjnie. Wygląda na to, że 2026 r. będzie kolejnym dobrym rokiem pod względem cen ropy naftowej. Dodatkowo, ewentualne zakończenie konfliktu w Ukrainie także może mieć istotny wpływ na ceny surowców energetycznych.