Na posiedzeniu w pierwszych dniach października Rada Polityki Pieniężnej nieoczekiwanie pozostawiła stopę referencyjną NBP na poziomie 6,75 proc. Ekonomiści w zdecydowanej większości spodziewali się, że RPP zdecyduje się na kolejną – po wrześniowej – podwyżkę tej stopy o 0,25 pkt proc. Przemawiał za tym przede wszystkim ponowny wzrost inflacji: do 17,2 proc. we wrześniu z 16,1 proc. w sierpniu. Prezes banku centralnego Adam Glapiński deklarował zaś wcześniej w imieniu całej RPP, że stopy będą podwyższane dopóty, dopóki inflacja przyspiesza.
Po październikowym posiedzeniu RPP prezes Glapiński podkreślał, że rozpoczęty rok temu cykl podwyżek stóp nie został jeszcze definitywnie zakończony. Sugerował, że nowe prognozy analityków z NBP, które Rada pozna przed kolejnym posiedzeniem, mogą być argumentem na rzecz dalszego zacieśniania polityki pieniężnej. Ale nawet gdyby tak było, proces ten nieuchronnie dobiega końca. Większość ekonomistów zakłada obecnie, że stopa referencyjna NBP w tym cyklu nie przekroczy 7,25 proc. Nieco tylko większej skali podwyżek oczekują uczestnicy rynku finansowego. W kontraktach terminowych na WIBOR 3M wyceniany jest wzrost głównej stopy NBP – do około 7,5–7,75 proc. Czy to wystarczy, aby opanować inflację w przewidywalnej przyszłości?
Czytaj więcej
Narodowy Bank Polski opublikował kolejny komunikat w związku z sytuacją wokół dwóch członków RPP, którzy skarżą się na jakość pracy rady i brak dostępu do wszystkich analiz NBP.
Cel wciąż ucieka
To, że w 2023 r. inflacja nawet nie zbliży się do górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP, tj. do 3,5 proc., wydaje się już przesądzone. Z ankiety „Parkietu” i „Rz” z początku października, przeprowadzonej wśród 36 zespołów i indywidualnych analityków, wynika, że ekonomiści przeciętnie oczekują w przyszłym roku inflacji na poziomie 12,5 proc., po 14,1 proc. w br. O perspektywy na kolejny rok nie pytaliśmy, ale jeśli rząd zdecyduje się wtedy wygasić tzw. tarczę antyinflacyjną, automatycznie podbije wzrost cen konsumpcyjnych o 2–3 pkt proc. Realizacja celu NBP byłaby w tych okolicznościach nieprawdopodobna. Wskazują na to pośrednio także nowe prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wynika z nich bowiem, że w 2023 r. inflacja w Polsce sięgnie 14,3 proc., po 13,8 proc. w br., a w 2024 r. 4,3 proc. Ten scenariusz opiera się zaś najprawdopodobniej na założeniu, że tarcza antyinflacyjna zostanie wygaszona już z początkiem przyszłego roku.