- W zasadzie decyzja zapadła — oświadczył minister finansów Wolfgang Schäuble dziennikowi „Augsburger Allgemeine Zeitung”. Anonimowy informator żądał 2,5 mln euro za informacje, które mogą przysporzyć niemieckiemu skarbowi państwa co najmniej 100 mln euro przychodów.
Obecny przypadek jest podobny do kupna takich danych o klientach banku w Liechtensteinie. W 2008 r. Niemcy wydały 5 mln euro na dane, które pozwoliły odzyskać 180 mln euro. — Nie mogliśmy więc teraz podjąć innej decyzji — stwierdził minister.
Do dziś żaden sąd nie zakwestionował legalności tamtej operacji — podkreślił Schäuble. Także Angela Merkel nie zostawiła żadnych wątpliwości co do postępowania Berlina. Jednak w obozie pani kanclerz pojawiły się zastrzeżenia co do legalności wykorzystywana informacji uzyskiwanych w taki sposób.
Według szefa komisji sprawiedliwości Bundestagu, Siegfrieda Kaudera z CDU, danych takich nie będzie można wykorzystać w postępowaniu karnym wobec osób, które uchylały się od płacenia podatków. Minister obrony, Karl-Theodor zu Guttenberg oświadczył, że miałby osobisty problem w płaceniu komuś za informacje zdobyte w sposób dyskusyjny z prawnego punktu widzenia.
Bardziej przychylna kupowaniu takich danych jest opozycja. Działaczka Partii Zielonych, Claudia Roth podkreśliła, że wynagradzanie informatorów w postępowaniu karny jest potoczną praktyką.