Po dwóch dramatycznych sesjach rynek w Warszawie nieco ochłonął. Tendencja spadkowa nie została jednak powstrzymana. Wydaje się, że piątkowe wyhamowanie zniżek to tylko efekt lekkiego cofnięcia się podaży, która, niestety, znów dała o sobie znać po słabym otwarciu giełd w USA (indeksy w pierwszych godzinach handlu traciły tam ponad 1 proc.). Aktywność inwestorów, mierzona poziomem obrotów, przez większą część dnia nie była duża, w czym można było upatrywać promyka nadziei dla posiadaczy akcji. Niestety, w samej końcówce sesji chęć pozbycia się walorów wzrosła. Indeksy zanurkowały, a obroty przekroczyły 1,65 mld zł. WIG20 i WIG na zamknięciu notowań straciły po 1,4 proc. Uspokoiła się nieco sytuacja na rynku najmniejszych firm. W piątek nie obserwowaliśmy już tak dramatycznych spadków, jak w trakcie poprzednich dwóch sesji. Ogólnie jednak nastroje na rynku wciąż są złe, a powodów do odwrócenia trendu nie widać.

Analitycy UniCredit w raporcie z 9 stycznia wydali rekomendację „kupuj” dla walorów KGHM. Jednocześnie obniżyli cenę docelową akcji o 10 zł, do 130 zł. Pozytywna ocena zdołała jednak tylko zredukować straty. Kurs spadł o 0,4 proc. Wśród największych firm in minus wyróżniły się papiery GTC, których kurs spadł o 5,2 proc. Z kolei wśród spółek tworzących mWIG40 najgorzej wypadły akcje innego dewelopera, spółki Echo, które przeceniono o 7,5 proc. Fatalnie zachowywały się akcje Pamapolu, który odwołał prognozy na ten rok. W efekcie walory spółki staniały o prawie 25 proc.

Na światowych giełdach znów na pierwszy plan wysunął się problem trudnych kredytów hipotecznych w USA. Tym razem za sprawą banku inwestycyjnego Merrill Lynch. Amerykańska prasa podała, że jego straty mogą sięgnąć 15 mld dolarów. To spowodowało, iż giełdowi gracze nie kwapią się z zakupami.