Włoski wirus szkodzi Francji

Banki we Francji najmniej odporne na włoskiego wirusa. To słabe ogniwo w strefie euro – głoszą eksperci

Publikacja: 15.11.2011 01:52

Francja ma wyższy deficyt budżetowy niż Włochy, a już za chwilę poważne straty mogą ponieść banki

Francja ma wyższy deficyt budżetowy niż Włochy, a już za chwilę poważne straty mogą ponieść banki

Foto: AP

Anna Słojewska z Brukseli

Odwrót inwestorów od francuskiego długu, a w konsekwencji konieczność wysupłania setek miliardów euro pomocy dla tego kraju, przestał być scenariuszem z kategorii science fiction. – Wszystko jest teraz możliwe. Francja jest trzy miesiące za Włochami – ocenia w rozmowie z "Rz" Simon Tilford, główny ekonomista londyńskiego Centre for European Reform.

– Widziałem problemy fiskalne Francji od lat. Ale szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiego spadku zaufania inwestorów – mówi z kolei Jean Pisani-Ferry, dyrektor brukselskiego instytutu Bruegela.

Francja wymieniana jest jako kolejne słabe ogniwo w strefie euro przede wszystkim z powodu problemów Włoch. Francuskie banki intensywnie kupowały obligacje włoskie i w razie ewentualnej redukcji włoskiego długu – jeśli nie powiedzie się ratunkowa misja premiera Maria Montiego – to one poniosą największe straty.

Paryż nie jest jednak bez winy. – Francja zawsze miała zbyt wysoki deficyt budżetowy – przypomina Pisani-Ferry. Ostatni raz wydatki równały się dochodom w 1974 roku. Od tamtej pory politycy u władzy zawsze wydawali więcej, niż byli w stanie ściągnąć w formie podatków. Również dlatego, że każdy kolejny prezydent za punkt honoru poczytywał sobie obniżki podatków, przez co lista różnego rodzaju wyjątków sięga już 500 pozycji.

Jak zauważa niemiecki tygodnik "Der Spiegel", są na niej tak zadziwiające punkty, jak ulga dla poszukiwaczy trufli czy sprzedawców koni wyścigowych. Sarkozy szczycił się np. wywalczeniem w Brukseli ulgowego VAT na usługi gastronomiczne. W czasie kampanii przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi trudno pozabierać prezenty grupom wyborców.

Francja teoretycznie jest w lepszej sytuacji niż Włochy – ma niższy dług publiczny. Ale jej deficyt budżetowy jest z kolei wyższy niż włoski i zaproponowane już przez rząd oszczędności są mało zdecydowane. Ma też problemy z efektywnością.

– Francuska gospodarka była konkurencyjna do początku lat 90. Potem systematycznie traciła i dziś, podobnie jak we Włoszech, więcej się importuje, niż eksportuje – zauważa Pisani-Ferry.

Eksperci są jednak zgodni: Francja dopuszczała się drobnych przewinień, ale nie zbrodni gospodarczych. – To jest zdrowa gospodarka, dla mnie nawet zdrowsza niż niemiecka – przekonuje Simon Tilford. Dlaczego więc rynki testują właśnie ten kraj? Nie wierzą w strefę euro w ogóle, uderzają więc w wielki kraj. – Grecja, Irlandia, Portugalia to małe kraje, które da się uratować. Ale jeśli problemy będą miały Włochy, Francja i Hiszpania, to nikt za nie nie zapłaci. Niemcy razem z Holandią nie mają tyle pieniędzy – zauważa Tilford.

W tej sytuacji pozostanie tylko wsparcie ze strony Europejskiego Banku Centralnego. Już teraz kupuje on od banków obligacje krajów wrażliwych, np. włoskich. Ma to na celu powstrzymanie wzrostu ich rentowności, która na pewnym poziomie uniemożliwia już krajowi dłużnikowi płacenie odsetek.

Jednak jakakolwiek masowa akcja ze strony EBC jest hamowana przez Niemcy, które uważają, że bank centralny nie powinien finansować rządów, bo może się to skończyć inflacją.

I jako jedyną receptę Berlin przepisuje oszczędności budżetowe. To coraz bardziej irytuje ekonomistów.

– Prawdziwą bolączką jest dziś brak perspektyw wzrostu gospodarczego. Jeśli Włochy i Francja przestaną stymulować swoje gospodarki zastrzykami z budżetu, to będzie jeszcze gorzej – uważa Simon Tilford.

Ewentualna niewypłacalność Francji byłaby już jednak tak potężnym ciosem dla strefy euro, że może nawet Niemcy zmienią zdanie w sprawie metod walki z kryzysem. Jean Pisani-Ferry przypomina początek lat 90., gdy chwiał się w posadach europejski system walutowy, poprzednik dzisiejszej strefy euro, którego celem było stabilizowanie wzajemnych kursów walutowych w Unii Europejskiej.

– Gdy problemy miały Włochy, Niemcy pozwoliły na dewaluację, gdy doszło do Wielkiej Brytanii, opuściła ona system. Ale ataki na Francję już nie pozostawiły Niemców obojętnymi i do akcji wkroczył Bundesbank – przypomina ekspert. Dziś jego rolę musiałby przejąć EBC.

Anna Słojewska z Brukseli

Odwrót inwestorów od francuskiego długu, a w konsekwencji konieczność wysupłania setek miliardów euro pomocy dla tego kraju, przestał być scenariuszem z kategorii science fiction. – Wszystko jest teraz możliwe. Francja jest trzy miesiące za Włochami – ocenia w rozmowie z "Rz" Simon Tilford, główny ekonomista londyńskiego Centre for European Reform.

Pozostało 91% artykułu
Banki
Ludwik Kotecki, RPP: Adam Glapiński złamał naszą dżentelmeńską umowę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Banki
Były prezes państwowego banku chińskiego idzie do więzienia
Banki
Kolejna awaria w największym polskim banku w ciągu dwóch dni
Banki
Bank centralny Rosji wspomaga wojnę Putina
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
Click to Pay podbija polski rynek - Mastercard rozszerza nowy standard płatności kartą w internecie