Bruksela przedstawiła projekt nowych regulacji dotyczących gwarancji depozytów i działania w razie problemów banków. - Chcemy zerwać powiązania między sektorem finansowym a państwem. Za banki zapłacą banki - powiedział Michel Barnier, unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego i instytucji finansowych.
Do tej pory UE, inaczej niż USA, nie pozwoliła na bankructwo żadnego banku w obawie przed paniką rynkową. Irlandzki rząd musiał zaciągnąć gigantyczne długi, żeby dokapitalizować swoje banki 64 mld euro. Również w Hiszpanii to narząd spada obowiązek znalezienia od 120 do 250 mld euro na brakujące bankom kapitały. W przyszłości ma się to zmienić, bo banki same będą musiały przygotować pieniądze i awaryjne scenariusze na wypadek problemów.
Według propozycji KE zasady restrukturyzacji i likwidacji banków mają być jednolite w 27 państwach UE. Banki zostaną zobowiązane do wpłacania składek na fundusze likwidacyjne. Ponadto obowiązującą zasadę ratowania banku przez fundusze zewnętrzne, tzw. bail-out, miałaby zastąpić zasada bail-in, czyli ponoszenia strat przez właścicieli i wierzycieli. Wyłączeni byliby z tego deponenci, urzędy skarbowe oraz pracownicy i ich wynagrodzenia. Fundusze likwidacyjne miałyby być narodowe i wciągu 10 lat od wejścia w życie dyrektywy powinny dysponować środkami wysokości 1 proc. gwarantowanych depozytów. Propozycja to krok pośredni na drodze do unii bankowej, o którą wołają dziś ekonomiści i politycy.
Prawdziwa unia bankowa ma obejmować wspólny europejski nadzór, wspólny system gwarantowania depozytów i wspólny fundusz likwidacyjny dla banków. Nad założeniami tego ambitnego projektu pracują teraz w Brukseli i pierwsze ogólne propozycje będą przedstawione na szczycie UE 29 czerwca.
Anna Słojewska z Brukseli