Prace nad unią bankową postępują w karkołomnym tempie – powiedział w minionym tygodniu gubernator irlandzkiego banku centralnego Patrick Honohan. Inni europejscy urzędnicy coraz częściej jednak przyznają, że zapał do realizacji tego projektu wyraźnie osłabł. Uspokojenie na rynkach finansowych sprawiło, że jego dokończenie nie wydaje się już naglące. Odżyły więc kontrowersje, które od początku budził.
Unia bankowa, na której budowę liderzy UE zdecydowali się w połowie ub.r., to jeden z pomysłów na wzmocnienie strefy euro. Ma zerwać powiązania między kondycją sektora bankowego w danym kraju a stabilnością jego finansów publicznych. W ostatnich latach te powiązania sprzyjały bowiem rozprzestrzenianiu się kryzysu zadłużeniowego w strefie euro. Kłopoty rządów sprawiały, że banki traciły na obligacjach skarbowych, a kłopoty rządów były z kolei potęgowane przez konieczność pomagania bankom. Centralizacja nadzoru nad sektorem bankowym ma też uwolnić go od wszelkich sentymentów, którymi kierują się niekiedy krajowe instytucje nadzorcze.
Pierwszy filar unii bankowej wzniesiono w grudniu ub.r., gdy ministrowie finansów UE uzgodnili, że za nadzór nad największymi europejskimi bankami (o aktywach przekraczających 30 mld euro) odpowiedzialny będzie Europejski Bank Centralny. Tę rolę frankfurcka instytucja ma pełnić od marca przyszłego roku. Do tego czasu powstać powinien drugi filar: fundusz, który mógłby wspierać lub likwidować słabe banki, zarządzany przez niezależną od EBC agencję (chodzi o to, żeby fundusz nie stał się jednym z narzędzi polityki pieniężnej). Ostatnim filarem unii ma być paneuropejski system ubezpieczeń depozytów, ale ten pomysł od początku budził kontrowersje i nie zanosiło się na jego szybkie przyjęcie.
– Oczekiwania, że agencja i fundusz upadłościowy będą gotowe, zanim EBC obejmie nadzór nad bankami, są nierealistyczne – przyznaje Sharon Bowles, przewodnicząca komisji ds. ekonomicznych i monetarnych w Parlamencie Europejskim. – To oznacza, że jeśli jakiś bank będzie miał problemy, obciążą one rząd jego macierzystego kraju – dodaje. Dalszej budowie unii bankowej opierają się zwłaszcza Niemcy.
– Fundusz upadłościowy to początek wprowadzania zbiorowej odpowiedzialności za długi, a Niemcy nie chcą iść w tym kierunku – mówi cytowany przez Agencję Reutera urzędnik UE. Docelowo na fundusz złożą się banki, ale zanim uzyska on odpowiednią wielkość, będzie go uzupełniał Europejski Mechanizm Stabilizacyjny, czyli pośrednio rządy państw eurolandu. Sytuację komplikują zaplanowane na wrzesień wybory parlamentarne w Niemczech.