Philip Lowe, prezes Banku Rezerwy Australii, uzasadnił obniżkę tym, że pomoże ona obniżyć bezrobocie w kraju i przyspieszyć inflację, tak by zbliżyła się ona do celu wynoszącego 2-3 proc. (W pierwszym kwartale inflacja zwolniła do 1,3 proc. r./r. a stopa bezrobocia lekko wzrosła w kwietniu do 5,2 proc.)
Cięcie stóp było powszechnie oczekiwane przez analityków, którzy postrzegają je jako środek wyprzedzający mający łagodzić skutki globalnego spowolnienia gospodarczego w Australii. Australijski bank centralny wciąż prezentuje rynkom spory optymizm i spodziewa się, że wzrost gospodarczy wyniesie w tym roku 2,75 proc., mimo wojen handlowych. Część analityków spodziewa się jednak, że wzrost gospodarczy będzie sporo niższy i że będą potrzebne kolejne cięcia stóp, by go podtrzymać. "Spodziewamy się, że Bank Rezerwy Australii obniży stopy do 0,75 proc. przed końcem roku. Cięcie stóp poniżej poziomu 1 proc. z pewnością wywoła spekulacje, bank wkrótce rozpocznie program ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE), ale naszym zdaniem to raczej mało prawdopodobne" - piszą analitycy Capital Economics.
Czy w ślad australijskiego banku centralnego mogą pójść inne banki centralne państw rozwiniętych? Spekulacje na ten temat podgrzał James Bullard szef oddziału Rezerwy Federalnej w St. Louis. - Wkrótce może być uzasadnione cięcie stóp procentowych - powiedział Bullard. Dodał, że zwiększona niepewność w światowej gospodarce, związana m.in. z wojnami handlowymi może negatywnie wpływać na sytuację gospodarczą w USA. Przypomniał również, zarówno inflacja jak i oczekiwania inflacyjne są wciąż poniżej celu wyznaczonego przez Fed a sygnały z rynku obligacji sugerują, że stopy mogą być obecnie zbyt wysokie. (Rentowność amerykańskich obligacji dziesięcioletnich spadła na początku tego tygodnia poniżej 2,1 proc., do poziomu zbliżonego do dołka z połowy2017 r.)
Główna stopa procentowa Fedu jest obecnie określona przedziałem 2,25–2,5 proc. Jeszcze w grudniu 2015 r. była ona w przedziale 0–0,25 proc. Od tej pory była podwyższana dziewięciokrotnie. Jeszcze na jesieni zeszłego roku rynek obawiał się, że Fed może podwyższyć stopy w 2019 r. nawet trzykrotnie. Obecnie wycenia szansę na obniżkę stóp na 24 proc. Co prawda dane o amerykańskim PKB za pierwszy kwartał okazały się zaskakująco dobre (3,1 proc. wzrostu), ale co jakiś czas dają o sobie oznaki obawy przed recesją. Podsycił je m.in. poniedziałkowy odczyt indeksu PMI mierzącego koniunkturę w amerykańskim przemyśle. Spadł on z 52,6 pkt w kwietniu do 50,5 pkt w maju, czyli najniższego poziomu od września 2009 roku. Taki odczyt wskazuje na stagnację.
– Użyte przez Bullarda słowo wkrótce sprawiło, że można spodziewać się, że zagłosuje on za cięciem stóp już za dwa tygodnie – decyzja Fedu planowana jest na 19 czerwca, dzień po oficjalnym rozpoczęciu kampanii wyborczej przez Donalda Trumpa. Czy jednak Jerome Powell chciałby zrobić aż taki prezent prezydentowi? Odnoszę wrażenie, że rynek nieco nadmiernie rozpędził się w spekulacjach nt. możliwej obniżki stóp. Poczekajmy na dane oraz to, co przyniosą wiadomości z frontu wojen handlowych – uważa Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ.