Chiny ostatnio przeżywają trudny czas. PKB hamuje, przedsiębiorstwa ocierają się o potencjalne bankructwa, analitycy mówią o możliwości krachu na miarę tego amerykańskiego subprime. Z drugiej strony wolniejszy rozwój gospodarki i kłopoty niektórych przedsiębiorstw to skutek urealniania chińskiego wzrostu. Chiny dokonują transformacji w czasie rzeczywistym do gospodarki lepszej technologicznie, bardziej ekologicznej i przynoszącej realne zyski. Muszą być przy tym jakieś ofiary.
Chińskie problemy
Jedną z nich jest chiński sektor bankowości. Wiadomo, że uciekają z niego pieniądze, ponieważ bogaci Chińczycy wypłacają przy pomocy kart płatniczych w Makau zbyt wielkie porcje gotówki. Istnieje też niebezpieczeństwo, że system produktów do zarządzania majątkiem zwanych WMP, przyniesie ze sobą krach. WMP to piramida finansowa, która pozyskuje bardzo wielkie środków zwykłych obywateli skuszonych obietnicą szybkiego zwrotu z inwestycji. Ponieważ ten sektor parabankowości inwestuje w ryzykowne przedsiębiorstwa i projekty, może dojść do upadłości. Jedna z nich już miała miejsce.
Plotka może być groźna
W takich okolicznościach łatwo o pomyłkę w ocenie prawdziwych informacji. Jeżeli pojawi się plotka o kolejnych kłopotach jakiejś instytucji, skutki mogą być katastrofalne. Od kilku dni w prowincji Liaoning na północy Chin mieszkańcy szturmują banki, ponieważ rozeszła się wieść o potencjalnej niewypłacalności dwóch banków: Jiangsu Sheyang i Rural Commercial Bank of Huanghai. Placówki są otwarte dłużej, opancerzone samochody przywożą nowe porcje banknotów, kolejki klientów nie mają końca. Plotka, jak to plotka, nie za bardzo wiadomo, skąd się wzięła. Biurokraci pracują nad odnalezieniem jej źródła, ale na razie nic nie wiadomo. Mieszkańcy jednak wiedzą swoje i pamiętają, że w styczniu 2014 roku zbankrutowały fundusze inwestycyjne o wartości blisko 13 mln dolarów. Pochłonęły oszczędności głównie starszych klientów, dlatego gdy pojawiła się kolejna wieść o finansowych kłopotach, ludziom nie wiele było trzeba.
Ale wciąż to tylko plotka
Nie ma co ulegać panice, depozyty zgromadzone w banku Sheyang o wartości 1,9 mld dolarów to zaledwie 0,01 proc. wszystkich środków chińskich banków. Chińska giełda na problemy nie reaguje, okienka bankowe obsługują wszystkich klientów, stosy banknotów piętrzą się za kasjerami. Ta sytuacja pokazuje, jak niewiele trzeba, by podważyć zaufanie chińskich klientów, którzy przeczuwają, że coś niedobrego może czekać na horyzoncie.