– Zagrożenia geopolityczne są dziś większe niż kilka miesięcy temu. A niektóre z nich, np. sytuacja na Ukrainie i w Rosji, bardziej uderzą w gospodarkę strefy euro niż innych regionów – powiedział Draghi na konferencji prasowej po czwartkowym posiedzeniu Rady Prezesów EBC.
Choć prezes frankfurckiej instytucji przyznał, że „ożywienie gospodarcze w strefie euro jest słabe, kruche i nierówne", Rada Prezesów zgodnie z oczekiwaniami ekonomistów nie zdecydowała się na poluzowanie polityki pieniężnej. Chce poczekać na efekty swoich czerwcowych postanowień.
Dwa miesiące temu EBC obniżył główną stopę procentową do rekordowo niskiego poziomu 0,15 proc., a stopę depozytową sprowadził poniżej zera. Dodatkowo przestał ściągać z rynku międzybankowego pieniądze wpompowane w ramach zakończonego niemal dwa lata wcześniej programu skupu obligacji (SMP), co spowodowało wzrost płynności na tym rynku o ok. 160 mld euro. EBC zapowiedział wówczas również aukcje długoterminowych pożyczek dla tych banków, które są skłonne zwiększyć akcję kredytową (tzw. operacje TLTRO).
Wczoraj, podobnie jak po posiedzeniu lipcowym, Draghi oświadczył, że Rada Prezesów jest gotowa sięgnąć po kolejne niekonwencjonalne narzędzia – w tym program skupu aktywów za wykreowane pieniądze (QE) – gdyby zaistniała potrzeba ponownego poluzowania polityki pieniężnej. Na razie jednak takiej potrzeby decydenci z EBC nie widzą.
Wprawdzie w lipcu roczna inflacja w strefie euro spadła do najniższego od 2009 r. poziomu 0,4 proc., oddalając się coraz bardziej od celu EBC (tuż poniżej 2 proc.), ale Draghi podkreślił, że był to głównie efekt przejściowego spadku cen energii i żywności. Jak dodał, oczekiwania inflacyjne w strefie euro pozostają stabilne, co ogranicza zagrożenie deflacją.