Klienci mający mieszkaniowe kredyty walutowe nie powinni liczyć na atrakcyjne warunki przewalutowania oferowane przez banki – wynika z ankiety „Rzeczpospolitej", przeprowadzonej wśród instytucji mających najwięcej takich hipotek.
Nie zmusił ich do tego wzrost wymagań kapitałowych wobec banków mających hipoteki walutowe, nie zrobi tego także przyjęta właśnie nowelizacja ustawy o wsparciu kredytobiorców walutowych, bo usunięto z niej zapis o funduszu konwersji. Wygląda na to, że nie zrobi tego również miecz Temidy wiszący nad bankami.
Przynajmniej na razie, bo choć same banki nieoficjalnie przyznają, że sprawa coraz liczniejszych pozwów frankowiczów i pozytywnych dla nich rozstrzygnięć sądów jest poważna, to nadal będą grać twardo: nie zamierzają zmniejszyć ryzyka wielkich strat ze względu na procesy sądowe i nie będą oferować konwersji po kursie znacznie niższym od rynkowego. Żaden z banków zapytanych przez „Rzeczpospolitą" nie planuje w tej chwili takich działań.
– Teraz jest już za późno dla banków, aby zacząć poważnie negocjować z klientami i oferować im przewalutowanie hipotek na atrakcyjnych dla nich warunkach – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.
Niedawno pisaliśmy, że już w I kwartale, czyli zanim zaczęło być głośno o korzystniejszych dla klientów orzeczeniach, do polskich sądów wpłynęło o połowę więcej spraw niż w podobnym okresie rok temu. Dodatkowo ostatnie wyroki sądów znacznie częściej są korzystne dla kredytobiorców. To sugeruje, że kula śnieżna pozwów frankowych może się dopiero rozpędzać. W najgorszym przypadku przewalutowanie hipotek według zasad wynikających z ostatnich orzeczeń sądów może kosztować banki nawet 60 mld złotych.