Najnowszy sukces w tej dziedzinie to odkrycie na wybrzeżu Skanii, na południu Szwecji, zatopionej osady sprzed 11 tys. lat.
To nie była Atlantyda, osadę myśliwych i rybaków ulokowano na wysepce, zabrało ją morze, gdy jego poziom gwałtownie rósł z końcem epoki lodowej. Zespół prof. Bjorna Nilssona z Uniwersytetu Sodertorn w Sztokholmie będzie ją badał przez najbliższe trzy lata.
Dotychczas wydobyto z tego dennego stanowiska w Bałtyku narzędzia drewniane i krzemienne, kawałki sznurów, kościany harpun i szczątki turów.
Potop po epoce lodowej
Atlantydą nie jest także osada odkryta na dnie Morza Północnego, między Szkocją a Danią, podczas poszukiwania złóż ropy i gazu. Osadę zbadają naukowcy z Uniwersytetu St. Andrews. Także ona padła ofiarą morza wzbierającego pod koniec epoki lodowej. Osad takich było na terenie będącym teraz dnem Morza Północnego więcej, mogło tam żyć w sumie nawet kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Według ustaleń hydrografów koniec epoki lodowej spowodował, że pod wodą znalazło się 40 proc. terenów Europy.
Dotyczy to także terenów Polski. Na dnie Zalewu Szczecińskiego naukowcy z Uniwersytetu Szczecińskiego znaleźli pozostałości po drzewach rosnących tam 6 tys. lat temu, korytach strumieni, ludzkich osadach i cmentarzyskach. Tam, gdzie dzisiaj jest Zalew, kiedyś były odnóża doliny Odry, która uchodziła do ówczesnego morza w okolicach dzisiejszego Bornholmu. Ląd sięgał więc znacznie dalej niż obecnie. Wiele terenów znajdujących się u ujścia rzeki, gdzie kiedyś żyli ludzie, w ciągu kilkuset lat zostało zalanych. Tak powstał Zalew Szczeciński. Zatoka Pomorska kiedyś była lądem i w ciągu kilkuset lat woda morska dotarła pod Szczecin.