Spotkała się pani z sytuacjami wykorzystywania aplikantów przez patronów?
Osobiście na szczęście nie. Warszawska Okręgowa Rada Adwokacka stara się, by program patronatu był coraz lepszy. Ale wiem, że przypadki wykorzystywania aplikantów zdarzają się i w Warszawie. Np. aplikanci, którzy pracują gdzie indziej, ale wykonują dla patrona czynności i poświęcają swój czas po pracy, wieczorem, nie otrzymują wynagrodzenia za wykonaną dla patrona pracę. Nikt nie chce o tym mówić. Nikt nie chce się przyznać, że wykonuje pracę za darmo. Ludzie niechętnie przyznają się do tego, że pracują na cały etat za 3 tys. do ręki. To nie jest powód do chwalenia się. Warszawski Samorząd Aplikantów Adwokackich kilka miesięcy temu zrobił ankietę o zarobkach i formie zatrudniania aplikantów i aplikantek. Okazało się, że zarabiają od 1 tys. do 9,5 tys. zł na rękę. Mediana na pierwszym roku wynosi zaś 3500–4500 zł miesięcznie.
Aplikanci to dorośli ludzie. Za 3 tys. zł trudno utrzymać rodzinę w Warszawie.
Sama aplikacja kosztuje prawie 6 tys. zł rocznie. Pamiętajmy, że to działa w dwie strony. Aplikanci nie powinni godzić się na zbyt niskie stawki. Kto nie ma doświadczenia zawodowego, może zacząć pracę za niższym wynagrodzeniem, ale z biegiem czasu powinien zarabiać więcej. Sytuacja aplikantów zmienia się na lepsze. Jeszcze kilkanaście lat temu bywało, że to aplikant płacił patronowi. Teraz byłoby to traktowane jako wykroczenie.
Czytaj więcej
Pensja minimalna dla osoby po studiach, która dostała się na aplikację, to za mało – mówi Ryszard Kalisz, adwokat, członek Naczelnej Rady Adwokackiej.