Toczy się dyskusja na temat rzekomo zbyt wysokich wymagań na aplikacji radcowskiej w Warszawie. Formułowane są zarzuty, że kolokwia są za trudne, a egzaminatorzy traktują aplikantów zbyt surowo. Pojawiła się wręcz sugestia, że celowo postawiono poprzeczkę tak wysoko, by po pierwszym roku aplikacji pozostało jak najmniej osób. Są to opinie nieuzasadnione i krzywdzące.
[srodtytul]Chodzi o jakość[/srodtytul]
Ustawowym zadaniem OIRP jest kształcenie aplikantów. Od jakości tego kształcenia zależy poziom profesjonalizmu radców świadczących pomoc prawną. Byliśmy przekonani, że zapewnienie najwyższych standardów szkolenia jest przedmiotem wspólnej troski samorządu zawodowego oraz władz państwowych. Dlatego niepokoją publiczne wypowiedzi niektórych urzędników państwowych, którzy sugerują obniżenie poziomu kształcenia aplikantów, a nawet zapowiadają “pilne działania” w tym zakresie.
[wyimek]Nikt inny nie zrobił tyle dla aplikantów co izba warszawska[/wyimek]
Ostatecznym sprawdzianem kwalifikacji jest końcowy egzamin zawodowy. W bieżącym roku w Warszawie nie zdała go duża liczba osób. Taki wynik był w głównej mierze konsekwencją wadliwych zasad przygotowania egzaminu przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Niektórzy przedstawiciele MS zarzucają nam jednak, że niska zdawalność wynikała ze złego przygotowania aplikantów w trakcie szkolenia. Trudno zrozumieć, jak można pogodzić taką ocenę ze stanowiskiem, w którym wyraża się „zaniepokojenie poziomem szkolenia i wynikami egzaminów przeprowadzanych w trakcie aplikacji”, uznając je za zbyt wysokie.