Każdy orze, jak może. Orzą i komornicy, a konkretnie Krajowa Rada Komornicza. Inicjatywa zmian w ustawie o komornikach wyszła od posłów, ale to tylko wybieg, bo lobbujący komornicy dotarli na sam szczyt, czyli do Ministerstwa Sprawiedliwości. Były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień postulował: „Powinno się wyeliminować inicjatywę poselską, która jest zakamuflowaną inicjatywą rządową. To taki bajpas dla długich procedur rządowych. Żeby je obejść, podrzucamy projekt posłom i skracamy nad nim pracę". W tym wypadku wąska grupa lobbystów (KRK we współpracy z kilkoma urzędnikami resortu sprawiedliwości) przygotowała projekt, który w ich założeniu miał uniknąć konsultacji społecznej oraz resortowej. Dlaczego KRK zadała sobie tyle trudu? Żeby uchronić obywateli przed nadużyciami komorników? Nie, żeby wrócić do rewirów, żeby ustawodawca podzielił rynek między te kancelarie komornicze, które wierzyciele dotychczas omijali.
Powrót do rewirów, co jest zakamuflowanym celem projektu, doprowadzi do kolejnych tragedii ludzkich, typu wyrywanie kolczyków z uszu, zajmowanie przetworów, licytowanie nieruchomości, a tym bardziej ruchomości zdecydowanie poniżej wartości rynkowej. A już sprzedaż komisowa często – jak pokazują przykłady – powiązanym z lokalnymi komornikami osobom czy firmom prowadzi do wynaturzeń i brutalizacji postępowania egzekucyjnego.
W czyim interesie
Obrońcy nowego rozwiązania, którego istotą jest uzależnienie liczby prowadzonych przez danego komornika postępowań od wysokiej efektywności egzekucji, ma być rzekomo podyktowana interesem wierzycieli. Zarówno jednak organizacje wierzycieli, jak i Krajowa Rada Sądownictwa, Naczelna Rada Adwokacka są przeciwne tej nowelizacji. Krytycznie też wypowiadają się o niej konstytucjonaliści, którzy uważają projekt za niezgodny z ustawą zasadniczą.
Szczególnie groźny jest projekt dla samych dłużników. Jeżeli jakiś komornik, żeby móc prowadzić więcej niż 5000 czy 10 tys. postępowań, będzie musiał się wykazać 35- lub 40 -procentową skutecznością, to nie zadowoli się zajęciem części dochodu dłużnika, ale w ramach zasady, że cel uświęca środki, wejdzie do jego domu i zabierze mu cały dobytek, nie zadając sobie trudu sprawdzenia, czy dobytek ten istotnie należy do dłużnika. Bo żeby mieć wysoki wskaźnik skuteczności, egzekucja musi być nie tylko pewna, ale i szybka. A żeby od biedaka szybko wyegzekwować, najlepiej zabrać mu od razu wszystko co ma. I tak się już dzieje, chociaż na razie są to przypadki piętnowane i w miarę odosobnione. Po nowelizacji, o którą tak zabiega Krajowa Rada Komornicza, takie praktyki będzie usprawiedliwiał wymóg skuteczności.
Jeżeli więc nowelizacja nie jest dobra dla wierzycieli, którzy skazani są na poszukiwanie komorników, którzy jeszcze nie wyczerpali narzuconego prawem limitu, ani dla dłużników, to kto na niej korzysta? Oczywiście komornicy. Zarysowująca się tendencja do brutalizacji egzekucji ma znaleźć uzasadnienie w ustawie.