Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego: Przekuć rozdrobnienie gospodarstw w rolnictwo ekologiczne

By zmienić rozdrobnione rolnictwo regionu, staliśmy się liderem w Polsce w wykorzystaniu unijnych pieniędzy na scalenie gruntów – mówi Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego.

Publikacja: 05.03.2019 21:00

Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego: Przekuć rozdrobnienie gospodarstw w rolnictwo ekologiczne

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

Waży się dziś los przyszłej Wspólnej Polityki Rolnej. Jakie znaczenie miał ten program dla pana regionu?

Program Rozwoju Obszarów Wiejskich ma fundamentalne znaczenie dla Podkarpacia, co widzimy też jako zarząd województwa, bo jesteśmy instytucją pośredniczącą dla części tego programu. Dla nas PROW jest ważnym programem, bo służy poprawie warunków do życia na wsiach, poprawie kanalizacji i dróg gminnych. Dokładamy do nich ze środków gminnych. Często te środki pochodzą ze zmiany kwalifikacji gruntu, to wraca potem do rolników. Czasem to są więc małe projekty w skali finansowej, ale mają bardzo duże znaczenie dla wiosek, sołectw, gmin wiejskich. Mamy też program odnowy wsi, chcemy w nim dać szansę mieszkańcom, kołom gospodyń wiejskich, strażakom ochotnikom i realizować ich pomysły przy ich dużym udziale. Powstają więc boiska, place zabaw, siłownie.

Na jakim etapie jest dziś podkarpackie rolnictwo?

Jesteśmy województwem, gdzie gospodarstwa są bardzo rozdrobnione. Patrzę na to jak na pewną niedoskonałość i na zaletę. Nasze rolnictwo jest w tym wszystkim bardzo ekologiczne. By to całe rozdrobnienie zmieniało się na lepsze, absorbujemy najwięcej środków z wszystkich województw na scalenie gruntów, tutaj trafia 27 proc. środków z krajowej puli środków PROW na scalenia, jesteśmy liderem w wykorzystaniu unijnych środków na ten cel. To jest proces trudny, ale warto go prowadzić. Uzyskujemy pieniądze na proces scalenia, zagospodarowania poscaleniowe. To nam świetnie idzie, jesteśmy wyróżniani przez Ministerstwo Rolnictwa w tym zakresie, wskazywani jako dobry przykład. W aktualnym PROW obejmiemy łącznie tym programem 30 tys. ha, wykorzystując 70 mln euro.

W Pana regionie rolnictwo wielkoobszarowe raczej nie wchodzi w grę, ale rozdrobnione gospodarstwa też mają swoje szanse.

Tak, naszą specjalizacją zaczyna być rolnictwo ekologiczne i powstające dzięki nim produkty regionalne. Z Podkarpacia pochodzi 230 produktów tradycyjnych i regionalnych, to rekord Polski. Powstały 24 regionalne serowarnie. Dziś sery mają wielki popyt, my musimy stworzyć podaż. Wykorzystujemy nasze gospodarstwa do promocji żywności wysokiej jakości. Co roku organizujemy targi żywności ekologicznej Eko-Gala, są znane nawet za granicą, przyjeżdżają sąsiedzi, a nawet goście z Indii i Chin.

Jak rozwija się handel produktami tradycyjnymi? Wpisanie na listę nie jest niestety przepisem na sukces.

Pierwszą rzeczą jest umieszczenie ich na liście, a potem zapewnienie promocji i wystarczającej podaży. Zdarzają się sytuacje, że gdy rozkręci się popyt, to podaż nie nadąży, bo to nie są produkty wytwarzane na masową skalę. Ale sery są akurat przykładem sukcesu, 24 serowarnie regionalne, które rozwinęły się na Podkarpaciu w ciągu ostatnich kilku lat, mają już zauważalną ofertę. Mamy też program wspierania wypasu naturalnego zwierząt gospodarskich. Chcemy, by na łąkach górskich wracał naturalny wypas, bydło simentalskie świetnie się do tego nadaje. Program naturalnego wypasu był już w latach 2012–2016, przeznaczyliśmy na niego 10 mln zł, na drugą edycję podobną kwotę.

Rolnictwo ekologiczne jest szansą czy problemem dla regionu?

To jest duża szansa. Mamy rozdrobnienie gospodarstw, a wysokiej jakości upraw ekologicznych nie da się uprawiać przy dużych gospodarstwach wielkotowarowych. To jest nasz kierunek, w którym musimy podążać przez specyfikę naszego regionu. Promujemy go, wspieramy, robimy misje gospodarcze. Nawet gdy robimy misje poważnego przemysłu lotniczego czy motoryzacyjnego, to jeść trzeba, więc zawsze prezentujemy nasze produkty lokalne, bo one muszą wzbudzić zainteresowanie gości, niezależnie od branży, którą reprezentują.

Choć rośnie popyt na produkty ekologiczne, to gospodarstw jest jednak coraz mniej.

W naszym województwie to wciąż popularny pomysł na uprawę rolnictwa. Także dlatego, ze spora część regionu jest objęta różnego rodzaju ochroną przyrody, gdzie nie są możliwe inwestycje w przemysł. W moim odczuciu, to się rozwija. Wiemy, że jest problem z zachowaniem bioróżnorodności w rolnictwie. Wspieramy więc program „Ochrony pszczół", rozprowadzamy dla pszczelarzy miododajne sadzonki drzew, akacji, lip, klonów, by były pożywki dla pszczół. Mamy bardzo dobrą współpracę z pszczelarzami, a produkcja miodu to dla rolników dobre dodatkowe źródło dochodu. Zasadziliśmy też 100 drzew miododajnych w 100 jednostkach samorządowych na 100-lecie razem z rzeszowskim oddziałem NFOŚW. Martwiliśmy się, czy osiągniemy taki wynik, ale wpłynęły 103 zgłoszenia. Powstały aleje, parki lipowe, miniparki.

W pana regionie odnotowano już pierwsze ogniska ASF. Jak wygląda dziś zagrożenie rozwojem tej choroby?

Na razie nasze województwo zostało dotknięte w niewielkim stopniu, ten proces został zatrzymany.

Podkarpacie ma najwięcej winnic w Polsce. Skąd taki rozwój w tej dziedzinie?

Rzeczywiście winiarstwo się u nas dobrze rozwija, faktycznie, mają średnio jeden hektar, to niewiele. Ale już taka hektarowa winnica jest już na granicy opłacalności. Dziś możliwości przetwórstwa są większe niż podaż winorośli. Mamy w Jaśle ciekawe tradycje związane z uprawą nowych odmian, dostosowanych do naszego klimatu. To jest ważna gałąź, winiarstwo rozwijają ludzie zaangażowani emocjonalnie, ale obserwuję, że często zaczyna się już przekładać na korzyści ekonomiczne. Wciąż jednak przepisy o akcyzie i innych opłatach nie są najkorzystniejsze dla lokalnych producentów, stąd trudno się naszym produktom przebić cenowo.

Które gałęzie rolnictwa najlepiej się rozwijają na Podkarpaciu?

Hodowla bydła, winiarstwo, produkty tradycyjne i ekologiczne. Mamy też doświadczenie i potencjał w produkcji trzody chlewnej, to są nasze specjalizacje. Te obszary wymagają szerokiego rozwoju usług związanych z przetwórstwem. Mamy w Rzeszowie giełdę rolną. Znika mało produkcyjna uprawa zbóż. Chcielibyśmy, żeby powstało u nas więcej przetwórni pasz, które pozwoliłyby rozwijać się rolnikom mającym warunki i glebę do uprawy zbóż czy kukurydzy. Już dziś widać, że coraz mniej ziemi leży odłogiem.

CV

Władysław Ortyl – marszałek Podkarpacia od maja 2013 r. Inżynier, absolwent Politechniki Rzeszowskiej, przez sześć lat do 1998 był prezesem zarządu ARR MARR w Mielcu, wieloletni radny województwa. Senator w latach 2005–2013, członek Narodowej Rady Rozwoju i Komitetu Regionów Unii Europejskiej. W 2015 roku został odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Waży się dziś los przyszłej Wspólnej Polityki Rolnej. Jakie znaczenie miał ten program dla pana regionu?

Program Rozwoju Obszarów Wiejskich ma fundamentalne znaczenie dla Podkarpacia, co widzimy też jako zarząd województwa, bo jesteśmy instytucją pośredniczącą dla części tego programu. Dla nas PROW jest ważnym programem, bo służy poprawie warunków do życia na wsiach, poprawie kanalizacji i dróg gminnych. Dokładamy do nich ze środków gminnych. Często te środki pochodzą ze zmiany kwalifikacji gruntu, to wraca potem do rolników. Czasem to są więc małe projekty w skali finansowej, ale mają bardzo duże znaczenie dla wiosek, sołectw, gmin wiejskich. Mamy też program odnowy wsi, chcemy w nim dać szansę mieszkańcom, kołom gospodyń wiejskich, strażakom ochotnikom i realizować ich pomysły przy ich dużym udziale. Powstają więc boiska, place zabaw, siłownie.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację