Koza podatkowa

Koalicja PO–PiS – jeśli chodzi o gnębienie podatników – ma się jak najlepiej.

Aktualizacja: 08.01.2019 21:20 Publikacja: 08.01.2019 21:00

Koza podatkowa

Foto: Adobe Stock

Ministerstwo Finansów przedstawiło kolejną wersję projektu nowej ordynacji podatkowej. Ma ona służyć „zwiększeniu ochrony podatnika w jego relacjach z organami podatkowymi".

W ramach zwiększania praw podatnika, realizacji konstytucji dla biznesu i słynnego pakietu 3 x P (podatki proste, przejrzyste, przyjazne z pierwotnej wersji projektu – i tak niedającej się zaakceptować) zniknął zakaz nadużywania prawa przez organy skarbowe. No bo przecież – jak twierdzi Ministerstwo Finansów – „organy podatkowe działają na podstawie i w granicach prawa". To przecież oczywiste, że urzędnicy – zwłaszcza ze skarbówki – prawa nigdy nie nadużywają, skoro prawo im tego zabrania. Ministerstwo Przedsiębiorczości zaapelowało do Ministerstwa Finansów – czyli de facto kolegów z tego samego rządu – o przywrócenie zakazu nadużywania prawa przez urzędników podległych Ministerstwu Finansów. „Ale jaja, ale jaja" – jak mówiła inna pani minister.

Absurdalność sytuacji nasuwa podejrzenie, że miłościwie nam panujący realizują strategię kozy. Skarżącemu się na ciasnotę, hałas i bałagan w domu Mordechajowi rabin poradził kupno kozy. Po tygodniu Mordechaj poskarżył się rabinowi, że jest jeszcze gorzej – jeszcze większa ciasnota, hałas i bałagan. Rabin poradził mu, by w takim razie kozę sprzedał. Mordechaj po tygodniu podziękował rabinowi, gdyż sprzedaż kozy sytuację w domu znacznie poprawiła.

Zakładam więc, że Ministerstwo Finansów w końcu „sprzeda kozę" i zakaz naruszania prawa przez urzędników, na którego usunięciu z projektu ordynacji wszyscy się teraz koncentrują, zostanie przywrócony. Problem w tym, że będzie to jeden z nielicznych sensownych przepisów nowej ordynacji. Reszta przestaje już pomału przeszkadzać i pewnie zostanie uchwalona.

Przypomnę tylko, że nie jest to projekt obecnego rządu PiS. To projekt napisany przez specjalną komisję powołaną za czasów rządów PO. Koalicja PO–PiS – jeśli chodzi o gnębienie podatników – ma się jak najlepiej i jedni udoskonalają pomysły drugich, jak kiedyś Lenin udoskonalał myśli Marksa, a Stalin Lenina.

Czekam, kiedy pojawią się nowe komentarze do nowej ustawy i kto będzie ich autorem. Zakładam, że ktoś z twórców projektu. Napisanych zostanie wiele artykułów naukowych – co w dobie nowych zasad „parametryzacji" uczonych zgodnie z nową ustawą o szkolnictwie wyższym bardzo się przyda. Będzie też można napisać wiele artykułów przyczynkarskich i informacyjnych. I przeprowadzić liczne szkolenia dla pracowników administracji skarbowej, a może nawet i sędziów. Da się żyć.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego  i szefem rady WE

Ministerstwo Finansów przedstawiło kolejną wersję projektu nowej ordynacji podatkowej. Ma ona służyć „zwiększeniu ochrony podatnika w jego relacjach z organami podatkowymi".

W ramach zwiększania praw podatnika, realizacji konstytucji dla biznesu i słynnego pakietu 3 x P (podatki proste, przejrzyste, przyjazne z pierwotnej wersji projektu – i tak niedającej się zaakceptować) zniknął zakaz nadużywania prawa przez organy skarbowe. No bo przecież – jak twierdzi Ministerstwo Finansów – „organy podatkowe działają na podstawie i w granicach prawa". To przecież oczywiste, że urzędnicy – zwłaszcza ze skarbówki – prawa nigdy nie nadużywają, skoro prawo im tego zabrania. Ministerstwo Przedsiębiorczości zaapelowało do Ministerstwa Finansów – czyli de facto kolegów z tego samego rządu – o przywrócenie zakazu nadużywania prawa przez urzędników podległych Ministerstwu Finansów. „Ale jaja, ale jaja" – jak mówiła inna pani minister.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację