Bez ustawy o głosowaniu korespondencyjnym, przetargu na druk pakietów wyborczych i przy braku danych rejestru wyborców z gmin – tak były szykowane wybory prezydenckie 10 maja, które się nie odbędą.
Ustawę z 6 kwietnia, która wprowadza głosowanie listowne, Sejm przyjął ostatecznie w czwartek. Mimo to rząd już kilka tygodni wcześniej uruchomił całą procedurę przygotowań, za które odpowiadały logistycznie dwie państwowe firmy: Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych (przygotowanie pakietów) oraz Poczta Polska (doręczenie pakietów wyborcom, ustawienie urn wyborczych, dostarczenie ich do komisji liczących głosy).
Zwarci i gotowi
Jak przyznaje w odpowiedzi „Rzeczpospolitej" Justyna Siwek, rzeczniczka Poczty Polskiej, spółka „przygotowała się do procesu obsługi wyborów zgodnie z harmonogramem, m.in. zostały wypracowane rozwiązania logistyczne, przeprowadzono rekrutację pracowników wspierających obsługę, przeanalizowano potencjalne koszty przedsięwzięcia. Poczta Polska nie rozpoczęła dystrybucji pakietów wyborczych i nie zlecała PWPW druku kart wyborczych. Nie zostały też zatrudnione żadne dodatkowe osoby do wsparcia tego procesu".
– My byliśmy gotowi do tego, żeby wykonać tę pracę nawet na 10 maja. Przesunięcie terminu dla nas oznacza jedynie tyle, że będziemy mieli więcej czasu na wykonanie swojego zadania, bo sądzę, że Państwowa Komisja Wyborcza z tego zlecenia dla Poczty się nie wycofa – dodaje Witold Paluszak, wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność Pracowników Poczty Polskiej.