Rzeczony Marcin, rzymski żołnierz, urodził się w węgierskim, a właściwie austro-węgierskim, Szombathely, ale nie chodził do katedry Najświętszej Panienki. W ogóle nie chodził do kościoła, i to nie tylko dlatego, że ich wtedy w Szombathely nie było, po prostu Marcin niewierzący był. Ale jak to w takich historiach, nawrócił się. Taki nawrócony i pobożny trafił do francuskiego Tours, gdzie akurat wybierali biskupa, a że nie chciał, by na niego padło, to – jak głosi legenda – schował się do szopy. Zdradziły go gęsi, które mu od tego czasu towarzyszą w ikonografii. One i wino, tak się bowiem składa, że właśnie w listopadzie gęsi są najtłustsze, a w Europie pojawiają się pierwsze młode wina.