NIK zbadała dostępność usług pocztowych świadczonych przez Pocztę Polską w latach 2011- 2014. Kontrolerzy sprawdzili, jak na zliberalizowanym rynku pocztowym, restrukturyzująca się spółka, wypełnia zadania operatora wyznaczonego do świadczenia usług powszechnych, tj. przede wszystkim przyjmowania i doręczania przesyłek listowych o wadze do 2000 g oraz paczek pocztowych o wadze do 10 000 g i realizowania przekazów pocztowych.
Na początku 2013 r. rynek pocztowy został otwarty dla konkurencyjnych w stosunku do Poczty Polskiej, operatorów. Weszła w życie ustawa znosząca monopol Poczty Polskiej na dostarczenie najlżejszych przesyłek do 50 g., czyli m.in. listów, rachunków. Tego rodzaju przesyłki stanowią ponad 70 proc. całego rynku pocztowego i generują niemal połowę jego przychodów.
Poczta Polska musiała zacząć działać na konkurencyjnym rynku, na którym w 2014 r. funkcjonowało już 165 innych firm zajmujących się usługami pocztowymi. Poczta, po wygranym konkursie, została operatorem wyznaczonym do świadczenia usług powszechnych do 2025 r. Jednak oprócz przywilejów, wiąże się to z obowiązkami, m.in. koniecznością utrzymywania deficytowych placówek, najczęściej w małych miejscowościach i na wsiach.
Restrukturyzacja
Otwarcie rynku pocztowego wymusiło na państwowym operatorze restrukturyzację. Raport NIK wskazuje, że restrukturyzacja Poczty Polskiej polegała głównie na redukcji placówek pocztowych i zatrudnienia. W latach 2012 - 2014 Poczta Polska zmniejszyła liczbę urzędów o blisko 11 proc, a poziom zatrudnienia o 13 proc. Bezwzględnie zmniejszyło to dostępność powszechnych usług pocztowych. NIK podkreśla jednak, że zezwoliły na to zliberalizowane przepisy, dotyczące gęstości sieci urzędów pocztowych, w których nie określono (jak to było do końca 2012 r.) minimalnej liczby placówek, które powinny być uruchomione na terenie kraju przez operatora świadczącego usługi powszechne. Wyznaczono jedynie wskaźniki charakteryzujące ich rozmieszczenie: zgodnie z nowymi przepisami w całym kraju jedna placówka pocztowa powinna przypadać na średnio 6 tys. mieszkańców. I Poczta Polska, mimo iż zamknęła część urzędów, formalnie ten wymóg spełnia. NIK wskazuje jednak, że zachowanie średniej gęstości placówek na terenie kraju nie gwarantuje równego dostępu do urzędów pocztowych w poszczególnych regionach. Są miasta, czy dzielnice, w których na jeden urząd pocztowy przypada o wiele więcej niż wyznaczone 6 tys. osób. Jak ustalili kontrolerzy NIK na 17 wybranych miast powyżej 200 tys. mieszkańców wskaźnik 6 tys. osób na jedną placówkę pocztową zachowany był tylko w sześciu. W pozostałych miastach, np. w Warszawie na jeden urząd przypadało średnio 7640 mieszkańców, w Gdyni - 7311, a w Toruniu - 7064. Jeszcze gorzej przedstawiały się te wskaźniki w poszczególnych dzielnicach, np. w dzielnicy Warszawa - Ursus na jeden urząd przypadało blisko 11 tys. mieszkańców.
Podejmowane przez Pocztę Polską działania w ramach tzw. Procedury Szybkiego Reagowania, które pomimo zmniejszenia ogólnej liczby placówek miały usprawnić obsługę (m.in. wydłużenie czasu obsługi klientów w godzinach wieczornych), nie likwidowały całkowicie kolejek w urzędach. Problem polega na tym, że poczta zamykała nierentowne placówki na wsiach i w małych miastach, ale równocześnie nie otwierała wystarczającej liczby nowych w miastach, do których napływa coraz więcej ludności.