Fikcyjne transakcje i niesprawdzanie kontrahentów pod kątem oszustw – to najczęstsze zarzuty pod adresem firm z branży elektronicznej podejrzewanych o wyłudzenia VAT. Jak zapewniała na łamach „Rz" wiceminister finansów Agnieszka Królikowska, ową „należytą staranność" urzędy rozumieją według orzecznictwa sądów administracyjnych i Trybunału Sprawiedliwości UE.
Kłopoty za nawigację
W praktyce bywa inaczej. Urzędy dowolnie rozumieją „fikcyjność" transakcji i staranność w dobieraniu partnerów biznesowych. Przykładem jest historia warszawskiej firmy GPS Konsorcjum. Miała mocną pozycję na rynku nawigacji samochodowych, i to nie tylko jako ich sprzedawca, ale też producent i twórca oprogramowania do nich. Firma sprzedawała także telefony i tablety (wyłącznie w Polsce).
Interesy szły dobrze: w 2013 r. przychody spółki sięgnęły niemal 1,5 mld zł. Kontrolerzy z urzędu skarbowego pojawiali się w firmie regularnie i większych błędów nie wykrywali. Rok później do firmy wszedł Urząd Kontroli Skarbowej z Zielonej Góry i zarzucił jej, że dostawy były fikcyjne.
– Naszymi ostatecznymi odbiorcami były znane sieci sprzedaży detalicznej, np. Neonet, czy też duże hurtownie IT z warszawskiego parkietu. Dostawy były nawet filmowane – opowiada Przemysław Kowalski, wówczas prezes GPS Konsorcjum. Z jego relacji wynika, że dochodziło nawet do prucia fabrycznych opakowań, by obalić podejrzenia o handel pustymi pudełkami.
Te i inne argumenty nie skutkowały. Wobec firmy wydano decyzję o zabezpieczeniu na jej aktywach prawie 300 mln zł ewentualnej zaległości podatkowej, a członkom ówczesnego zarządu spółki zablokowano rachunki bankowe. Samego prezesa, podejrzewanego o przestępstwo, na krótko nawet umieszczono w areszcie. Wyszedł za kaucją, ale postępowanie wobec niego trwa. A sama firma, sparaliżowana działaniami urzędników, znalazła się w stanie upadłości.