Unia Europejska próbuje wybrać szefów kluczowych instytucji na kolejną kadencję. Negocjacje są trudne z kilku powodów. Przede wszystkim Parlament Europejski, który ostatecznie w głosowaniu większościowym akceptuje osobę wskazaną przez RE, naciska, żeby był nim jeden z tzw. kandydatów wiodących. Czyli osób, które stały na czele listy partii politycznej w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Logicznym byłoby, żeby - jak pięć lat temu - został nim przedstawiciel partii zwycięskiej, czyli w tym wypadku Manfred Weber, niemiecki chadek. Jednak sytuacja od tamtego czasu się zmieniła, bo Europejska Partia Ludowa - mimo że wygrała - nie ma aż tak mocnej pozycji w PE i do większości potrzebuje nie tylko socjalistów, ale jeszcze przynajmniej liberałów. A te partie zdecydowanie mówią "nie" Weberowi.