Nie ma chętnych na uchodźców

Rząd szuka miejsc dla uchodźców w gminach. Jednak nie dostaną one obiecanych tysięcy euro z Unii Europejskiej.

Aktualizacja: 02.10.2015 16:02 Publikacja: 01.10.2015 21:13

Nie ma chętnych na uchodźców

Foto: AFP

Siedem tysięcy uchodźców z Syrii i Erytrei, którzy w ciągu dwóch lat trafią do Polski, po okresie wstępnej adaptacji w rządowych ośrodkach dla azylantów ma być rozesłanych po kraju. Trafią do gmin i parafii zainteresowanych ich przyjęciem. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej już prosi samorządy o deklaracje, czy przyjmą uchodźców.

Miejsc do zamieszkania – ale także pracy, nauki języka, wyżywienia – poszukuje też Urząd ds. Cudzoziemców. Urzędy wojewódzkie rozsyłają pisma z resortu do wszystkich samorządów w Polsce. – Pismo nie zawiera żadnych wskazań ani sugestii co do liczby i pochodzenia potencjalnych uchodźców – przyznaje Jan Brodowski, rzecznik małopolskiego wojewody.

Polski rząd ma otrzymać z UE po 10 tys. euro na każdego uchodźcę przyjętego z Bliskiego Wschodu i 6 tys. euro na uchodźcę przebywającego już w obozach na terenie UE – w Grecji i na terenie Włoch. Okazuje się, że nie pójdą one za uchodźcą do samorządów, które zdecydują się ich przyjąć.

– Unijne środki otrzymuje polski rząd na procedury przyjęcia, wyselekcjonowania tych osób oraz transport i koszty utrzymania w czasie oczekiwania na decyzję o statusie uchodźcy – tłumaczy Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW.

Uchodźcy będą przyjeżdżać do Polski stopniowo w małych grupach, liczących 150 osób co cztery miesiące. Procedura o nadaniu lub odmowie statusu może trwać do pół roku. Co dalej?

Rząd sonduje, czy mógłby rozlokować azylantów w polskich gminach, by jak najszybciej mogli się zasymilować. Ale z pierwszych 40 gmin na Śląsku, które odpowiedziały na pytania Ministerstwa Pracy, wynika, że żadna nie chce przyjąć uchodźców.

– Rząd nie daje żadnych pieniędzy, co nie jest fair. Mówiąc wprost, chce nam dołożyć kolejnych zadań, których wykonania sam się podjął – utyskuje jeden ze śląskich prezydentów proszący o anonimowość.

– Mam blisko 300 mieszkańców, którzy czekają na mieszkania socjalne i trzy razy tyle na komunalne. Dam uchodźcom poza kolejką, to mnie zjedzą – tłumaczy inny samorządowiec.

W podobnym tonie wypowiada się Rafał Piech, prezydent Siemianowic Śląskich, który szacuje, że na przyjęcie ok. 100 uchodźców statystyczna gmina musiałaby wydać ok. 2,5 mln zł. I nie ma tych pieniędzy.

Pomorskie Gniewino zadeklarowało wojewodzie przyjęcie 12 uchodźców, ale tylko dlatego, że lokale dla nich zgodzili się udostępnić lokalni przedsiębiorcy. – My sami ich nie posiadamy i zaproszenie Syryjczyków bez pomocy lokalnych firm nie byłoby możliwe – przyznaje Mikołaj Orzeł, rzecznik Gniewina.

—Izabela Kacprzak

Siedem tysięcy uchodźców z Syrii i Erytrei, którzy w ciągu dwóch lat trafią do Polski, po okresie wstępnej adaptacji w rządowych ośrodkach dla azylantów ma być rozesłanych po kraju. Trafią do gmin i parafii zainteresowanych ich przyjęciem. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej już prosi samorządy o deklaracje, czy przyjmą uchodźców.

Miejsc do zamieszkania – ale także pracy, nauki języka, wyżywienia – poszukuje też Urząd ds. Cudzoziemców. Urzędy wojewódzkie rozsyłają pisma z resortu do wszystkich samorządów w Polsce. – Pismo nie zawiera żadnych wskazań ani sugestii co do liczby i pochodzenia potencjalnych uchodźców – przyznaje Jan Brodowski, rzecznik małopolskiego wojewody.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?