Nieoczekiwanie dla europejskich partnerów premier Turcji Ahmet Davutoglu zaoferował większą pomoc w kryzysie uchodźczym. Wcześniej obiecywał wzmocnienie tureckiego wybrzeża, tak aby mniej nielegalnych imigrantów przedostawało się do Grecji, oraz odbieranie z Grecji osób nie kwalifikujących się do azylu, czyli w praktyce nie-Syryjczyków. Na szczycie w Brukseli w poniedziałek poszedł duży krok dalej i powiedział, że Turcja może także odbierać z Grecji wszystkich Syryjczyków.
- Nie chcemy już patrzeć, jak kobiety i dzieci umierają na morzu. - powiedział Davutoglu. - To bardzo poważna propozycja. Ale pojawiła się w ostatniej chwili a wymaga głębokiego namysłu. Potrzebujemy więcej czasu na uzgodnienie szczegółów - komentował w kuluarach szczytu unijny dyplomata. Mają być one gotowe do następnego szczytu UE 17-18 marca, na który znów przyjedzie premier Turcji.
Ankara obiecała więcej niż się spodziewano, ale także znacznie więcej zażądała w zamian. Przede wszystkim więcej pieniędzy. Wcześniej obiecano jej 3 mld euro do 2018 roku, w poniedziałek Unia usłyszała o kolejnych 3 mld euro. Druga obietnica ma dotyczyć zniesienia wiz dla Turków. Pierwotny plan mówił o jesieni, teraz żądanie dotyczy czerwca. Kolejny warunek to szybkie otwarcie pięciu rozdziałów w negocjacjach akcesyjnych z UE. Ani Unia nie chce przyjąć Turcji do swojego grona, ani rząd w Ankarze nie myśli na poważnie o akcesji. Ale miałby to być symboliczny gest pokazujący wagę wzajemnych relacji. Gest, któremu sprzeciwia się tradycyjny przeciwnik Turcji w UE, czyli Cypr.
Wreszcie projekt umowy przewiduje, że Turcja zgodzi się na przyjmowanie odsyłanych z Grecji imigrantów ekonomicznych (w praktyce nie pochodzących z Syrii) oraz tych, których łodzie zatrzymają okręty NATO na Morzu Egejskim. Od niedzieli jednostki Sojuszu mają prawo interweniować nie tylko na wodach międzynarodowych, ale także na wodach terytorialnych Grecji i Turcji. Ankara obiecała dodatkowo - i to jest ten nowy rewolucyjny element - czasowe przejmowanie wszystkich, którzy dotarli już na greckie wyspy.
W zamian za ten nowy element porozumienia UE zobowiązałaby się jednak do przyjmowania Syryjczyków z obozów w Turcji, gdzie przebywa ich teraz 2,5 miliona. Przelicznik miałby wynosić 1:1. Teoretycznie więc dla UE nie byłoby żadnego zysku: za odebranych przez Turcję Syryjczyków musiałaby przyjąć tyle samo ich rodaków. Założenie jest jednak takie, że porozumienie w tej części wysłałoby sygnał do uchodźców, że nie warto płacić przemytnikom, ale lepiej czekać na przesiedlenie w Turcji. Dodatkowo oczywiście, za pieniądze, rozdziały akcesyjne i zniesienie wiz, Ankara miałaby się zobowiązać do lepszego patrolowania swojego wybrzeża i zmniejszenia strumienia imigrantów płynących do Grecji. O ile, tego właśnie dotyczyły dyplomatyczne targi.
Turca obiecuje czasowo przyjmować wszystkich, którzy przedostali się do Grecji, ale chciałaby wyraźnej daty odcinającej. Począwszy od niej wszyscy byliby wysyłani z powrotem do Turcji. Ale ci którzy dotarli wcześniej, musieliby wcześniej zostać z Grecji odesłani do innych krajów UE. To wymaga pilnego wprowadzenia w życie programu relokacji, w ramach którego UE obiecała rozdzielić 66 tys. 400 uchodźców z terytorium Grecji. Na razie przyjęto 536 osób, ale sprawa staje się pilna. - Reguły są dla wszystkich i każdy musi wprowadzić w życie nasze wspólne decyzje - powiedział grecki premier Aleksis Cipras, odnosząc się do mechanizmu rozdziału kwot uchodźców pomiędzy państwa UE, który został zaakceptowany we wrześniu 2015 roku. Do Polski miało przyjechać 4500 osób z Grecji i kolejne blisko 1700 z Włoch. Ponadto uzgodniony został wtedy drugi etap relokacji, który ma ruszyć we wrześniu 2014 roku i przewiduje następne blisko 4200 osób z Grecji. Polska do tej pory zaoferował 100 miejsc, ale nikt jeszcze nie przyjechał. - Apel o szybszą relokację jest uzasadniony, ale nie kosztem krajowych procedur bezpieczeństwa - mówił w poniedziałek Konrad Szymański, sekretarz stanu ds. europejskich.