Informacje, jakoby Shirley Watts miała pozwać władze naszego kraju, są raczej przekłamaniem, gdyż to stadnina jako spółka odpowiada za ewentualne niedopatrzenia czy błędy, a państwo może ponieść szkody tylko pośrednio.
Jakie atuty prawne mają poszczególne strony?
Umowa i prawo
Konie przebywały w stadninie na podstawie umowy dzierżawy: za utrzymanie, trenowanie i opiekę nad czwórką koni, w tym trzema klaczami, stadnina miała przejąć źrebięta. Kiedyś konie zostały kupione na aukcji w Janowie, sprowadzono do stadniny ponownie wiosną 2015 r., ale dopiero po pół roku, dokładnie w dniu śmierci pierwszej klaczy, podpisano umowę. To może mieć znaczenie dla wątku niegospodarności w stadninie, ale nie dla jej obecnych rozliczeń z Shirley Watts za padnięte klacze.
– Jeśli wcześniejsze ustalenia ustne były podobne, to była to od początku umowa dzierżawy – nie ma wątpliwości Roman Nowosielski, adwokat z Gdańska.
Nie znamy szczegółów, ale taka umowa, zwana niekiedy umową o utrzymanie konia, może wyłączać lub ograniczać odpowiedzialność stadniny, przewidując obowiązek właściciela zwierzęcia np. zawarcia umów ubezpieczenia. Wtedy, jeżeli podlega prawu polskiemu, żądanie właścicielki o odszkodowanie może się okazać nieskuteczne, chyba że udowodni stadninie winę umyślną, co chyba jest wykluczone.