Korespondencja z Nowego Jorku
Służby śledcze w USA mają kłopoty z dokładnym zdefiniowaniem środowych wydarzeń w San Bernardino w Kalifornii. Z jednej strony śmierć 14 osób z rąk zradykalizowanego małżeństwa wydaje się aktem terroru, z drugiej wpisuje się wdługą serię incydentów z użyciem broni palnej w miejscach publicznych.
Motywy nieznane
Od piątku FBI, które przejęło śledztwo z rąk lokalnej policji, zaczęło traktować incydent jako akt terroru. Według dyrektora Federalnego Biura Śledczego Jamesa Comeya zarówno Syed Farook, jak i jego żona Tashfeen Malik mogli czerpać inspirację z zagranicznych organizacji terrorystycznych. Szczegóły jednak owiane są mgłą tajemnicy, bo żadne z zamachowców nie było do chwili ataków obiektem zainteresowania władz. Motywy, jakimi kierowali się Farook i Malik, mordując w minioną środę 14 osób i raniąc ponad 20, wciąż nie są więc do końca jasne.
Z najnowszych informacji, które docierają do amerykańskich mediów, wynika, że to zradykalizowana Malik mogła być mózgiem ataku, który zakończył się śmiercią muzułmańskiego małżeństwa z rąk policji. Zgromadzony w ich domu arsenał wskazuje wyraźnie, że atak na ośrodek dla niepełnosprawnych w San Bernardino nie był dziełem przypadku. Kluczem do poznania motywów, jakimi kierowało się małżeństwo, mogą być podróże do Arabii Saudyjskiej. Stamtąd Farook przywiózł właśnie swoją przyszłą żonę, która urodziła się w Pakistanie.
W niedzielę uwaga FBI przesunęła się na osobę Enrique Martineza, który okazał się nabywcą dwóch sztuk broni użytych w środowym ataku. Służby śledcze usiłują ustalić, czy były sąsiad małżeństwa zamachowców wiedział cokolwiek o przygotowaniach do masakry.