Może nie każdy liczył, że polsko-amerykańska para zwycięży rozstawione z nr 9 Johannę Larsson oraz Kiki Bertens (ćwierćfinalistkę singla), ale po niemrawym początku przyszedł wygrany tie-break drugiego seta i nagłe przyspieszenie w trzecim, z nim kolejny mecz dla pary Rosolska/Spears.
Czytaj także: Wimbledon: U mężczyzn obowiązuje hierarchia
Trzy rundy w turnieju deblowym oznaczają w tym roku w Londynie premię 56 tys. funtów (na parę) – tysięc funtów więcej, niż za udział pary w finale miksta, albo siedem tysięcy więcej, niż bierze singlista/singlistka za wygranie jednego meczu.
To jest ważna premia, punkty rankingowe też się liczą. Pani Alicja już awansuje na 35. miejsce na świecie, a jeśli z amerykańską partnerką pokonają w ćwierćfinale parę rozstawioną z nr 1 – Timeę Babos i Kristinę Mladenovic, to zyski będą znacząco większe.
Sporą frajdę polskim kobicom (wciąż ich słychać w Wimbledonie) sprawiła Iga Świątek. Grała w pierwszej rundzie z liderką rankingu juniorskiego ITF Whitney Osuigwe z USA, sama jest w tym rankingu 75., ale już wkroczyła na ścieżkę zawodową, więc turnieje rówieśnicze przestają być jej celem.