Dwie godziny twardej walki, dwie godziny emocji, cztery piłki meczowe dla Polaka i można było oglądać uśmiech polskiej rakiety nr 1 na błękitnym korcie Indian Wells Tennis Garden. Kei Nishikori znów pokonany, znów po trzech setach.

Hubert Hurkacz wykorzystał doświadczenie poprzedniego meczu z Japończykiem, dobrze odczytywał zagrania rywala, serwis ponownie pomagał, Polak nie przejął się też porażką w pierwszym secie. Jak już wziął rozpęd do zwycięstwa (tylko start był nieco wolny), to nie zahamował, choć kilka piłek meczowych Nishikori efektownie obronił.

Forma jest, odwaga jest, można marzyć. Wygrana w trzeciej rundzie dała Polakowi 90 punktów rankingowych (po odjęciu zysków z ubiegłego roku starczy na awans o cztery miejsca, na 63. pozycję) i ponad 91 tys. dolarów.

Teraz przed Hubertem Hurkaczem mecz z Chorwatem Marinem Ciliciem (nr 10 w turnieju) lub Kanadyjczykiem Denisem Shapovalovem (24), stawka za ćwierćfinał się podwaja: 180 punktów (to dla Polaka oznaczałoby awans o kolejne 10. pozycji) i 182 tys. dolarów. Kto pamięta mecz Hurkacz – Cilić z ubiegłorocznego turnieju Roland Garros pamięta, że szanse są.