Pula nagród w tym roku wyniesie trochę ponad 34 mln euro (dokładnie: 34 367 215), co pozostaje kwotą znaczną, w wielu innych sportach niewyobrażalną, ale mniejszą od ubiegłorocznej o 10,53 proc. Rok 2020, w którym pandemia Covid-19 po raz pierwszy istotnie wpłynęła na przychody Roland Garros był nieco lepszy (pula nagród: 38 mln euro), lecz dopiero porównanie z rokiem 2019 pokazuje, jak znaczący był negatywny wpływ koronawirusa na świat tenisa zawodowego.
Dwa lata temu mistrzowie Rafael Nadal i Ashleigh Barty odbierali czeki na 2,3 mln euro, pokonani w finale Dominic Thiem i Marketa Vondrousova po 1,18 mln z rekordowej w Paryżu puli 42,66 mln euro. Osiem miesięcy temu, w przełożonym na jesień turnieju wygranym przez Nadala i Igę Świątek, najwyższe premie zmalały do 1,6 mln (mistrz i mistrzyni) i 800 tys. (pokonani w finale), teraz finałowe zwycięstwa wyceniono na 1,4 mln, udział w decydującym meczu to 750 tysięcy.
Już w 2020 roku zakończył się zatem w Paryżu (i w wielu innych turniejach ATP World Tour i WTA Tour) wieloletni stały wzrost kwot na nagrody. W ostatniej dekadzie wzrosty w Roland Garros wynosiły od 7 do 15 proc. rocznie. Koniunktura wydawała się niezmienna, uzasadniała także dość głośne żądania tenisistek i tenisistów pragnących, jako główni aktorzy zyskownych sportowych widowisk, zabierać dla siebie coraz większy kawałek z tenisowego tortu.
Obecne radykalne zmniejszenie wypłat wiąże się z widoczną także w Paryżu zasadniczą zmianą struktury premiowania. Podstawą tej zmiany jest spłaszczenie siatki płac – najlepszym odjęto najwięcej, a tym, którzy brali udział w kwalifikacjach i uczestnikom początkowych rund wielka krzywda się nie dzieje.
Działacze Francuskiej Federacji Tenisowej (FFT) prezentując plany podziału okrojonego funduszu premii podali, że wszystko robią zgodnie z zobowiązaniem interesariuszy wielkiego tenisa, którzy dziś uważają, że trzeba pomóc sporej grupie graczy najbardziej pokrzywdzonych przez Covid-19, którzy tracą możliwość utrzymania się z tenisa.